Nawet po narodzeniu dzieci, nic się nie zmieniło. Nam samym brakowało pieniędzy, ale mąż nadal pomagał swoim krewnym. Wtedy odważyłam się i postanowiłam porozmawiać z mężem. Ale Piotr powiedział, że nie widzi nic złego w dawaniu pieniędzy swojej matce, bo tak go wychowała. I niczego zmieniać nie zamierza

Moja historia nie dotyczy pieniędzy, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka, ale zaufania i wartości. Kiedy wychodziłam za mąż za Piotra, widziałam, jak kocha swoją matkę, jak się o nią troszczy, co budziło we mnie ogromny szacunek do niego. Więc kiedy Piotr oświadczył mi się – zgodziłam się. Po skromnym weselu zaczęliśmy mieszkać u mnie, razem z moimi rodzicami.

Naiwnie sądziłam, że gdy uregulujemy nasz związek, mąż zacznie żyć dla rodziny i przestanie utrzymywać swoją mamę i młodszą siostrę. Jednak przez pierwszy rok naszego małżeństwa nic się nie zmieniło – mąż nadal oddawał znaczną część swoich zarobków rodzinie. Postanowiłam nie zwracać na to uwagi, by nie pogłębiać problemu. Liczyłam, że po narodzeniu dzieci sytuacja się zmieni i mąż wreszcie zrozumie, że wszystkie pieniądze należy przynosić do domu, a jego rodzina to teraz my.

Ale nawet po narodzeniu dzieci nic się nie zmieniło. Nam samym brakowało pieniędzy, ale mąż nadal pomagał krewnym. Wtedy odważyłam się i postanowiłam porozmawiać z mężem. Ale Piotr powiedział, że nie widzi nic złego w dawaniu pieniędzy swojej matce, bo tak go wychowała. I niczego zmieniać nie zamierza.

Przyjaciółki też zgadzają się ze mną i mówią, że to nienormalne. Przecież w pierwszej kolejności trzeba dbać o swoją rodzinę, a dopiero potem o innych. A w naszym przypadku to szczególnie aktualne. Czy nasze dzieci zasłużyły na takie życie tylko dlatego, że ich ojciec chce pomagać innym? To też w pewnym sensie nieprawidłowe i w żadnym wypadku nie powinno być zachęcane.

Jedna z moich znajomych miała podobny przypadek. Jej mąż tak samo jak mój „pomagał” swoim krewnym. Jednak dopiero później okazało się, że w rzeczywistości jej mąż nie pomagał żadnym krewnym, a miał inną rodzinę. Dowiedziawszy się o tym, od razu go wyrzuciła i zabroniła kontaktować się z dziećmi. To brutalne z jednej strony, ale z drugiej rozumiem, że ma całkowitą rację. Przecież mąż ją oszukiwał i pozbawiał dzieci.

I oczywiście zastanawiałam się, czy mój mąż naprawdę wydaje pieniądze na coś innego. Jednak wydaje mi się, że to tylko moje domysły. Znam przecież swojego męża i nigdy by tak nie postąpił. Tym bardziej mamy dzieci, i wydaje mi się, że mnie kocha.

Ogólnie mam nadzieję, że mój mąż się zmieni i w końcu przestanie nareszcie karmić całą swoją rodzinę. Bo w przeciwnym razie będę musiała złożyć pozew o rozwód. Po prostu nie będę mogła żyć z kimś, kto ogranicza nas w pieniądzach dla niezrozumiałego celu. I chociaż rozumiem, że może to negatywnie wpłynąć na dzieci, ale moim zdaniem bezczynność wpłynie na nich jeszcze gorzej niż rozwód.

Uważam, że to nienormalne, zabierać pieniądze od dzieci i oddawać je swojej mamie i siostrze. Gdyby nie ten fakt, moglibyśmy już dawno pomyśleć o własnym mieszkaniu, bo wciąż mieszkamy w domu moich rodziców.

Spread the love