Mam teraz 47 lat. Patrzę w lustro i widzę zmęczoną i od dawna nie młodą twarz. Oto co znaczy poświęcić się dzieciom, które dorosły i się rozeszły, a mąż odszedł do innej. Przeżyliśmy razem 25 lat małżeństwa, a potem znalazł znacznie młodszą. Dzieci zaakceptowały to jako coś naturalnego, a i wszyscy krewni mówią, że sama jestem winna. Zostałam niepotrzebna nikomu, wszystko dlatego, że całe życie starałam się dla innych
Uważałam się za młodą kobietę do niedawna. Ale teraz, w moich 47 latach, w odbiciu lustra widzę kobietę w wieku, która jest bardzo zmęczona życiem. Oto co znaczy poświęcić się dzieciom, które dorosły i się rozeszły, a mąż odszedł do innej. Kto jest winien mojemu losowi?
Wyszłam za mąż bardzo wcześnie. Goście na weselu od razu zgadli, że ślub odbywa się, ponieważ już oczekuję dziecka. Co ukrywać? Dowiedziałam się, że spodziewam się dziecka, i ojciec dziecka od razu zrobił mi propozycję. Urodził się syn i cała domowa opieka, oraz opieka nad dzieckiem spadły całkowicie na moje barki.
Taka sytuacja, jak u nas, obserwuje się teraz w większości rodzin. Wtedy bardzo bolało mnie, że mąż oddalił się od nas, byliśmy ciągle w domu, a on żył sobie swoim życiem poza nim. Musiałam dzień w dzień prać pieluchy, zajmować się dzieckiem i jeszcze dogadzać mężowi wieczorem, kiedy wracał zmęczony z pracy i lubił dobrze zjeść. Wkrótce dowiedziałam się, że oczekuję już drugiego dziecka. Mąż bardzo się zasmucił, nawet pokłóciliśmy się tego wieczoru, a on wyszedł z domu.
Później zaakceptował tę wiadomość jako coś naturalnego. Urodziła się córka, i moje życie zamieniło się w ciągłą pracę bez odpoczynku. Całą siebie poświęciłam wychowaniu dzieci i temu, że biegałam i uspokajałam męża, bo przychodził z pracy w złym humorze, skarżył się, że szef w pracy go nie docenia.
25 lat przeleciało jak jeden dzień, ale bardzo intensywny i trudny. Jeśli teraz usiąść i przypomnieć w dwóch słowach, co się stało przez cały ten czas, historia wyjdzie z smutnym zakończeniem. Dosłownie sama postawiłam syna i córkę na nogi. Sama biegałam i odprowadzałam ich do przedszkola, a potem do szkoły.
Chciałam, by wyrosli na wykształconych ludzi, więc moi dzieci chodziły do różnych kółek naukowych i sportowych. Potrzebne były na to pieniądze, których nam z mężem wiecznie brakowało. Dlatego dodatkowo pracowałam na dwóch etatach, by dać wszystko dzieciom, by zapewnić im nie gorzej niż u innych. Pomogłam dzieciom zdobyć wyższe wykształcenie i znaleźć dobrą pracę.
Przez te wszystkie lata każdego ranka budziłam się pierwsza przed nimi, wszystkim przygotowywałam smaczne śniadania, starałam się dogodzić każdemu, bo znałam smaki wszystkich.
A w podziękowaniu niczego nie otrzymałam: syn wyjechał za granicę i tam mieszka, a córka wyszła za mąż i teraz siedzi na urlopie macierzyńskim. Mąż również stał się dla mnie niepotrzebny. Jak tylko świętowaliśmy moje 45. urodziny, odszedł do innej, była znacznie młodsza ode mnie.
Od już 2 lat żyję całkowicie sama: mąż nie wrócił, a dzieci dzwonią do mnie rzadko, mechanicznie pytając, jak się mam, i szybko kończą rozmowę, nawet nie wysłuchawszy mnie do końca. Czasem wydaje mi się, że to ich w ogóle nie interesuje, moje życie dawno straciło dla nich sens.
Wielu moich znajomych i współpracowników mówi, że los daje mi drugą szansę, powinnam jej użyć i żyć tylko dla siebie. Ale tak przyzwyczaiłam się poświęcać swoje życie innym, że nawet nie mogę sobie wyobrazić, jak to jest – żyć dla siebie.
Przez te dwa lata samotności wiele zrozumiałam: nie powinnam była wcześniej tak bezgranicznie harować w pracy, biegać i dogadzać od rana do wieczora mężowi i dzieciom. Co z tego miałam? Syn i córka teraz w ogóle nie potrzebują matki. Mają swoje młode i niezależne życie, w którym dawno nie ma miejsca dla matki.
A swojemu mężowi nie poświęcałam wystarczająco czasu odkąd zaczęłam pracować na dwóch etatach, byłam bardzo zmęczona, nastroju wcale nie było, w domu pracowałam prawie do świtu, zostawiając kilka godzin na sen.
Oto on odszedł ode mnie, wymienił na inną, młodszą, bez obowiązków i zmęczenia w oczach. A do lustra nawet bałam się spojrzeć. Powinnam była zobaczyć tam młodą babcię, a widzę tylko stare i zmęczone oblicze samotnej kobiety.
Teraz często pytam siebie, po co tak pracowałam, po co te 25 lat swojego życia poświęciłam innym, dlaczego zapomniałam o sobie, tak łatwo oddając najlepsze lata kobiecego szczęścia. Żeby zostać nikomu niepotrzebną zmęczoną i już całkiem nie młodą kobietą? Kto jest winny! Powiedzcie.
