Nienawidził swojej teściowej, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło
Andrzej był bardzo zadowolony ze swojej żony – ładna, z dobrym charakterem. Wielu mu zazdrościło. Żyli z nią dobrze, dwoje dzieci urodzili. Nie byli biedni – Andrzej miał swój biznes – myjnię samochodową, a Irena w domu manicure robiła.
Jedynym minusem w całym tym bezchmurnym życiu było stałe rozdrażnienie, które mężczyzna odczuwał na widok Teresy – matki jego żony. Kiedy ona przychodziła do nich w odwiedziny, to Andrzeja nawet jej głos męczył.
Jeśli wiedział dokładną datę przyjścia teściowej, to pod jakimkolwiek pretekstem starał się wyjść z domu. A jeśli wizyta była niespodziewana, to mówił, że jest bardzo zajęty i szedł do sąsiedniego pokoju. Irena bardzo często obrażała się na męża za takie traktowanie swojej matki, ale w końcu przywykła. Główne, że on jej nie grubiał.
Teresa, zdaje się, nie zauważała niechęci zięcia. Zawsze uprzejmie witała się, rozmawiała spokojnie i grzecznie. I powodu, by nienawidzić, u Andrzeja być nie powinno, a jednak jakoś nie wyszło.
Ostatnio u Andrzeja były problemy z biznesem. Zadusili konkurenci, trzeba było wdepnąć w długi. Żonie o tym on, oczywiście, nie mówił, nie chciał smucić. Ale każdego dnia zaczął przychodzić do domu ponury.
A pewnego razu wierzyciele postawili mu ultimatum – albo on przez miesiąc oddaje dług z odsetkami, albo będą u niego problemy.
I w tym samym dniu Teściowa przyszła do nich do domu, żeby posiedzieć z młodszym wnukiem, póki Irena chodziła do szpitala ze starszym dzieckiem. Andrzej przyszedł do domu i od razu położył się do łóżka. Myśleć, co zrobić.
On zasnął i nie usłyszał, jak teściowa weszła do pokoju.
Andrzej, co się stało? Możesz oszukiwać Irenę, ale widzę, że masz problemy. Wiem, że mnie nie lubisz, ale teraz nie o to chodzi. Chcę ci pomóc – powiedziała mu teściowa.
I Andrzej opowiedział Teresie wszystko. A teściowa, milcząc wysłuchawszy go, poprosiła, żeby niczego Irenie nie mówił i nie tracił nadziei.
Przez dziesięć dni Teresa dzwoniła do zięcia i umawiała się z nim na spotkanie. Andrzej był bardziej niż zaskoczony – teściowa dała mu taką sumę pieniędzy, której z nadwyżką wystarczy, żeby pokryć i dług i odsetki. Od szoku on nie od razu podziękował teściowej, a kiedy doszedł do siebie, jej już nie było.
On spłacił i zaczął od zera. Jego sprawy powoli, ale pewnie poszły w górę. Za całą tą krzątaniną Andrzej nie od razu zauważył, że teściowa przestała do nich przychodzić. Irena powiedziała, że mama na czas wyjechała odwiedzić krewnych.
Andrzeja zaniepokoiło to, że teściowa nie poprosi córki podlewać kwiaty, nie zostawiła kluczy od mieszkania. I on postanowił pójść do niej, żeby wszystko się dowiedzieć. Na dzwonek drzwi teściowej mieszkania mu otworzył jakiś nieznajomy mężczyzna.
On wyjaśnił Andrzejowi, że to mieszkanie to kupił niedawno.
“Oto skąd pieniądze”, – myśląc z rumieńcem pomyślał Andrzej. “W domu dla starszych ludzi ona” – poinformowała sąsiadka – przyjaciółka Teresy.
Andrzej usiadł w samochód i pojechał za teściową. On nie mógł, teraz nie mógł jej tam zostawić.
