„Nie umiesz ani prać, ani gotować!” – zdenerwowany powiedział mąż. Dobrze, więc zrób wszystko sam – postanowiłam
Ostatnio z moim mężem dzieją się jakieś niezrozumiałe metamorfozy, które są niezwykle nieprzyjemne. Jest ciągle nerwowy, ciągle się denerwuje. I nie można z nim normalnie porozmawiać, bo wyciąga z tego cały negatyw, a potem rzuca to na mnie.
Ile nie próbowałam z nim porozmawiać, co się dzieje – nic nie odpowiada. Coż, dobrze. Nie mówi, nie będę wnikać w jego duszę. I oto wyprałam jego rzeczy, a on zabrudził je tak, że nie dało się ich wyprać.
Ubiera te spodnie z koszulą i nagle zaczyna krzyczeć na mnie.
Co to jest? Jaką ty jesteś żoną, co? Nie umiesz prać, nie umiesz gotować. Ręce masz nie wiadomo skąd. Jakże ty mnie znudziłaś.
Jak myślicie, jaka była moja reakcja? Mąż powiedział, że nic nie umiem – więc tego nie będę robić. Prawda? Dokładnie tak. Dwa tygodnie nie prałam jego rzeczy, nie gotowałam mu jedzenia, bo po prostu nie umiem, a ręce mam nie wiadomo skąd. Po co?
I wiesz co, było tak dobrze, bo robił to wszystko on. Uważa się przecież za mistrza. I to pomimo tego, że jestem doskonałą kucharką – wszyscy zawsze chwalili moje jedzenie. No dobrze. Myślicie, że długo wytrzymał? Już w pierwszym tygodniu prosił mnie, żebym znów zajęła się obowiązkami, ale jeszcze tydzień się opierałam, żeby następnym razem wiedział.
Gdyby mi wcześniej coś takiego powiedział – płakałabym, urządzała histerię, byłby skandal. Po co? Wszystko można tak łatwo rozwiązać. Nie podoba się – rób sam. Czyż nie?
