Moja matka pomaga dziecku swojej przyjaciółki, a mnie i mojej rodzinie jest obojętne!
Niedawno kolega mojego męża zaprosił nas do siebie na urodziny – opowiada trzydziestodwuletnia Ariana. – Mają swój dom poza miastem, tam jest sauna, nawet przystrojona choinka już stoi.
On ma dwoje dzieci w podobnym wieku co moje. I zaprosił nas na nocleg. I mąż namawiał nas, żebyśmy odpoczęli, odetchnęli świeżym powietrzem, a dzieciom nie będzie nudno. A u nas w mieszkaniu akurat trzeba było dokończyć remont. Ostatnie kroki – nakleić tapety, wymienić lampy, posprzątać mieszkanie. Tak więc mówię mężowi: “A co z remontem?”. I właśnie wtedy mielibyśmy to zrobić przez ten weekend.
No tak…
Początkowo nie planowaliśmy wynajmować mieszkania. Przecież jeszcze nie spłaciliśmy kredytu hipotecznego. A sami mieszkamy u rodziny. Ale można by było za te pieniądze z wynajmu właśnie spłacać nasz kredyt. Ale niedawno matka powiedziała mi, że syn jej przyjaciółki szuka mieszkania dla siebie i swojej rodziny. I mówi: “Pomóżmy im”.
Ale, jak to się mówi, lepiej nie mieć żadnych spraw z rodziną i znajomymi…
I mój mąż powiedział mi to samo! A ja mu mówię: “To przecież nie jest nasza rodzina. Jeśli coś pójdzie nie tak, po prostu ich wyprowadzimy z mieszkania”. Ale tak można powiedzieć o każdym, czy to obcy ludzie, czy rodzina. Miałam nadzieję, że ci ludzie będą się dobrze zachowywać w mieszkaniu, przecież moja mama i jego mama od dawna są przyjaciółkami. No, to się zgodziłam, wszystko z nimi ustaliliśmy. Tylko musieli to zrobić maksymalnie szybko, a u nas remont w mieszkaniu nie był jeszcze skończony. I wtedy mąż powiedział, że poradzimy sobie w ciągu tygodnia.
Arianie i jej mężowi są dwie dzieci i mieszkanie na kredyt. Jej mąż pracuje, a ona jest na urlopie macierzyńskim, ale podejmuje się wszelkich dodatkowych prac – pisze prace dla studentów. Teraz akurat jest szczyt zleceń dla studentów, więc jest dużo zamówień. Ale na remont potrzebne są pieniądze. Ale skoro nie ma dodatkowych pieniędzy w rodzinie Arianie, to wszystko muszą sami z mężem zrobić.
Matka męża pomaga nam z opieką nad dziećmi, podczas gdy męczymy się z remontem w mieszkaniu! – dzieli się Ariana, – a ja nadal pracuję, robię te zamówione prace. Nie mogę odmówić ludziom, a śpię tylko kilka godzin dziennie…
Mąż Ariany też dużo pracuje, po pracy idzie i robi remont w mieszkaniu. Chcieliśmy dokończyć wszystko w mieszkaniu w weekend, a w niedzielę oddać klucze znajomym matki.
A to wiadomość z urodzin przyjaciela męża! – opowiada Ariana, – No i my z mężem się zgodziliśmy, dlaczego by nie odpocząć, skoro jest taka możliwość. I napisaliśmy synowi przyjaciółki, że nie zdążymy, będziemy mogli oddać klucze dopiero w przyszłym tygodniu. Przepraszaliśmy. Oczywiście nie ucieszyli się z takiej nowiny, ale zgodzili się na środek przyszłego tygodnia. No i my pomyśleliśmy, że wszystko w porządku.
Zaczęliśmy się pakować w piątek na wizytę, a tu dzwoni do mnie matka i płacze, jednocześnie mnie napomina. Mówi, że to nie było fair. Powiedziałaś im, że w niedzielę oddasz klucze. Jeśli obiecałaś, to musisz dotrzymać! Jakie mogą być tam świętowania? Powiedz mi!
Ariana rozumie, że było to niewłaściwe, bo umawiali się na weekend. Ale przecież oni nie dawali mi pieniędzy, a wszystko, co mówiliśmy, to tylko były rozmowy, nie podpisywaliśmy żadnych dokumentów.
I czy parę dni coś zmieni? Przecież oni gdzieś tymczasowo mieszkają. O ile wiem, ich rodzice mieszkają w stolicy, więc logiczne, że tam się obecnie zatrzymują. No, jeśli tak pilnie potrzebują, to mogliby wynająć mieszkanie na kilka dni, albo znaleźć inne mieszkanie, przecież opcji jest mnóstwo.
Ale matka nadal na mnie krzyczy i jest zła:
Jaka hańba! Jak teraz spojrzę przyjaciółce w oczy!
Ale przecież nic takiego nie zrobiliśmy. Ale matka uważa, że jeśli coś obiecałeś zrobić, to musisz to zrobić, choćbyś miał umrzeć. Ale mnie ani mojego męża nie chce słuchać. Trzyma się swojego i tyle. Obiecaliśmy – zróbcie, a potem jedźcie, gdzie chcecie.
