Minęło trzydzieści pięć lat od kiedy żyjemy razem, nie było skandali ani urazów, ale jest jedno “ale”…

Problemy w naszym życiu rodzinnym zaczęły się z moim mężem, więc postanowiliśmy się rozstać na pewien czas i zastanowić, co dalej. I to po trzydziestu pięciu latach życia razem! Szczerze mówiąc, bardzo mnie to zdziwiło, bo nie sądziłam, że taka sytuacja kiedykolwiek może się wydarzyć. Żyliśmy z mężem spokojnie, nie kłóciliśmy się, nie było żadnych urazów, każdy robił to, co chciał, nikt nikomu niczego nie zabraniał, a tu nagle wszystko się zmieniło. Na początku nie traktowałam tego poważnie, myślałam, że się ochłodzi i uspokoi, a potem będziemy mogli zacząć od nowa.

Pierwszy okres rozstania spędziliśmy na rozmowach i kontakcie, ale z czasem to zanikło. Kiedyś przyszedł do mnie, przygotowałam mu obiad, pojechałam na dworzec, żeby go odebrać. A potem on wysiada z pociągu i widzę, że jego mina natychmiast się zmienia na niekorzyść. Zauważyłam to, ale zrobiłam, jak gdyby nic się nie stało. Wtedy starałam się rozładować sytuację, żartowałam z nim, zachowywałam się miło. Ale gdy tylko wróciliśmy do domu, odmówił jedzenia i poszedł spać w swoim pokoju. Wszystkie moje próby pojednania odrzucał.

I zaczęło mnie irytować jego zachowanie, skoro nie chce się pogodzić, niech powie to wprost, a nie ignoruje. Wtedy zaproponowałam mu poważną rozmowę. Powiedział, że już nie widzi naszej wspólnej przyszłości i w ogóle źle się ze mną czuł, że udawałam wiele rzeczy, że go wcale nie kochałam, tylko korzystałam z niego. Pierwsza myślałam, że mu wszystko wyjaśnię, ale potem pomyślałam, po co? Po co trzymać przy sobie osobę, która nie chce być z tobą.

Następnego dnia były urodziny naszego dziecka. Mąż zepsuł mu te urodziny, oznajmiając gościom, że się rozwodzimy. Wtedy poszłam do domu, a on tłumaczył to dzieciom. Moja córka dzwoniła do mnie i prosiła, żebyśmy nie spieszyli się z rozwodem. Ale to nie miało sensu, mąż natychmiast złożył pozew o rozwód. Sąd dał nam kilka miesięcy na ostateczne podjęcie decyzji. A sędzia była w złym nastroju, to już był piąty rozwód, który miała tego dnia. A wszystkie poprzednie rodziny też były razem ponad dwadzieścia lat. A my trzydzieści pięć!

Teraz żyjemy w jednym mieszkaniu, ale jako sąsiedzi. Staraliśmy się jak najmniej przekraczać się nawzajem. Mój mąż zaczął dbać o siebie, zaczął uprawiać sport, chodzić na siłownię, jego praca idzie w górę. Planuje także operację, którą od dawna odkładał.

A u mnie wszystko idzie w przeciwnym kierunku… niedawno poślizgnęłam się i upadłam twarzą na podłogę, dostałam wstrząsu mózgu i ogromnego siniaka na twarzy. A na dodatek w pracy pojawiają się problemy, zwolnili mnie, bo firma ogłosiła bankructwo. Mąż mi pomaga, nawet finansowo. Ale prawie nie rozmawiamy ze sobą. Teraz czekam, aż siniak zniknie, i będę szukać nowej pracy. Bo teraz mam dużo czasu, przysiadłam i oglądam nasze zdjęcia.

Ale nawet na zdjęciach widać, że staliśmy się sobie obcy już wiele lat temu, na każdym zdjęciu jesteśmy coraz dalej od siebie.

I wtedy zrozumiałam, że nie ma sensu niczego odradzać. Ale z drugiej strony – trzydzieści pięć lat razem. Ale nie mam ochoty sama naprawiać wszystkiego.

Spread the love