Zainwestowaliśmy wszystkie nasze pieniądze w dom babci mojego męża, mając nadzieję, że w końcu stanie się nasz. Ale kiedy jego babcia zmarła, okazało się, że jej dom nie należał do nas, zarejestrowała go na nazwisko syna mojego męża
Wyszłam za mąż w wieku 35 lat za rozwiedzionego mężczyznę. Wcześniej marzyłam o rodzinie przez bardzo długi czas, ale nie mogłam spotkać odpowiedniego mężczyzny.
Stefan pojawił się w moim życiu, kiedy przestałam już czekać. Bóg wysłuchał moich modlitw, a Stefan także pragnął założyć rodzinę, więc pobraliśmy się.
Nie miałam własnego mieszkania, wynajmowałam je przed ślubem.
Po rozwodzie Stefan wrócił do domu swojej matki. Sprowadził mnie do mieszkania swojej mamy.
Nie mieliśmy razem dzieci, ale mój mąż ma syna z pierwszego małżeństwa, o którym dowiedziałam się dopiero po ślubie.
Mój związek z matką męża nie układał się dobrze. Mieszkaliśmy w tym samym mieszkaniu, ale w różnych pokojach, spotykając się tylko wieczorem w kuchni.
Miałam już wtedy trochę oszczędności wystarczających na zaliczkę, więc nalegałam, abyśmy wzięli z mężem kredyt hipoteczny. Ale Stefan się nie zgodził, mówiąc, że nie widzi sensu wydawać pieniądze, skoro jest gdzie mieszkać, a on jest jedynym synem. Chodziło nie tylko o mieszkanie, w którym mieszkaliśmy, ale także o dom jego babci.
Babcia mojego męża ma 87 lat i mieszka sama w domu na obrzeżach miasta.
Nie był to zły dom, ale wymagał remontu. Dlatego zainwestowaliśmy w niego wszystkie nasze pieniądze, mając nadzieję, że z czasem stanie się nasz.
Kiedy zmarła moja babcia, okazało się, że jej dom jest zarejestrowany na syna mojego męża.
Nie wiedziałam nawet, co powiedzieć. Zaczęliśmy już remontować dom, zainwestowałam w niego sporo pieniędzy.
Ani mąż, ani teściowa nie widzieli w tym problemu.
– Żyj swoim życiem, – powiedziała teściowa, – prowadź własne gospodarstwo domowe, a mój wnuk będzie miał bezpieczną przyszłość.
Ale ja tego nie chcę. Okazuje się, że będę inwestować w cudzy majątek.
Mąż powiedział, że jeśli nie zaakceptuję takiego stanu rzeczy, to złoży pozew o rozwód.
Wyprowadziłam się od niego do wynajętego mieszkania i od dwóch miesięcy mieszkamy osobno. Wciąż nie mogę przeboleć tego, co się stało, bo byłam pewna, że między mną a mężem wszystko jest w porządku, że jesteśmy prawdziwą rodziną.
Nie wiem, czy złożył pozew o rozwód, czy nie, milczy, nie komunikujemy się.
Nie wiem, co robić. Nie chcę rozwodu, bo dopiero niedawno znalazłam to, czego tak długo szukałam.
Ale z drugiej strony rozumiem, że mój mąż zawsze będzie wolał swoje dziecko ode mnie. Czy źle myślę?
