W tym miesiącu wysłałam córce do domu tylko paczkę z jedzeniem. Kiedy zobaczyła, że brakuje koperty z pieniędzmi, bardzo się zdenerwowała i natychmiast do mnie zadzwoniła

Mam 60 lat i od 22 lat pracuję we Włoszech.Pochodzę z małej wioski, w której nie było perspektyw na rozwój.

Wyszłam za mąż w wieku 20 lat, urodziłam córkę, a potem syna. Nie mieliśmy z mężem własnego mieszkania, więc mieszkałyśmy z babcią w jej starym domu.

Kiedy mówiłam mężowi, że musimy o czymś pomyśleć, bo nasze dzieci dorastają, zawsze odpowiadał mi, że już robi wszystko, co w jego mocy.

Owszem, Adam chodził do pracy i otrzymywał minimalne wynagrodzenie, ale to nie wystarczało, by myśleć o własnym domu. Potem zaczął pić, a jego przyjaciele i alkohol stali się dla niego ważniejsze niż ja i dzieci.

W pewnym momencie byłam tak zmęczona tym życiem, że byłam gotowa uciec, byle dalej od tego wszystkiego.

I właśnie wtedy usłyszałam o możliwości wyjazdu do pracy do Włoch. Skorzystałam z niej jak z ostatniej deski ratunku, bo naprawdę chciałam pozytywnych zmian w swoim życiu.

Nie powiem ci, jak wyjechałam, bo to było bardzo trudne, nie tak jak teraz. Ale na szczęście udało mi się dostać do Włoch. Byłam pierwszą osobą z naszej wioski, która wyjechała tam do pracy.

Na początku zarabiałam pieniądze na budowę domu dla nas. Wysyłałam pieniądze moim dzieciom, ponieważ nie miałam nadziei dla mojego męża. W końcu rozwiodłam się z nim.

Za moje pieniądze zbudowaliśmy ogromny dom na dwóch piętrach, nie szczędziłam na to pieniędzy. Okazał się o wiele lepszy, niż sobie wymarzyłam.

Kiedy mój syn się ożenił, kupiłam mu trzypokojowe mieszkanie. A moja córka i zięć dostali dom. Wszystko wydawało się równe.

Ale potem syn zapragnął samochodu i poprosił mnie o pomoc, bo potrzebował go do pracy.

Dałam synowi 10 000 euro na samochód i to spowodowało pierwszy poważny rozłam w rodzinie.

Moja córka i zięć obrazili się na mnie, mówiąc, że oni też potrzebują samochodu, więc musiałam dać im obojgu pieniądze na samochód albo nikomu.

Tłumaczę im, że syn o to prosił i nie mogłam mu odmówić. Z czasem zaoszczędzę więcej pieniędzy i im też kupię samochód.

A potem usiadłam i pomyślałam: moje dzieci są już dorosłe, więc nie muszę ich utrzymywać i już wystarczająco im pomogłam.

Postanowiłam nie wysyłać więcej pieniędzy do domu. Będę oszczędzać dla siebie, ponieważ rozumiem, że po powrocie muszę zadbać o siebie.

Nie zdecydowałam jeszcze, czy kupię mieszkanie, czy zbuduję mały dom, ale już zacząłam oszczędzać na własne lokum. Mam dopiero 60 lat, więc mam nadzieję, że jeszcze zdążę zarobić coś dla siebie.

Kiedy moja córka po raz pierwszy od wielu lat nie zobaczyła przelewu, była tak zdenerwowana, że nawet nie odbierała moich telefonów.

Ale nie będę już na to zwracać uwagi. Niech dzieci nauczą się same zarabiać na swoje utrzymanie.

Spread the love