— Ta żona mojego syna nie wie nawet, jak zrobić herbatę!

— A ty kartofle gotowe w słoiki wkładasz?

— To dla syna. Jego żona nawet herbaty nie umie parzyć. Ciągle zamawia gotowe jedzenie. Mój Andrzej zaraz zeszczeleje obok takiej żony. Dzięki niej już dostał wrzody. Przyniosę mu zupę i obrane ziemniaki. On sobie zrobi puree po pracy. Teraz historia z perspektywy głównej bohaterki. Uważam, że każda kobieta powinna umieć gotować. Zwłaszcza teraz jest wiele możliwości. Wszystkiego można się nauczyć.

Nie uważam siebie za wścibską teściową, i nie trzymam syna przy nodze. Nie odwiodłam go od ślubu z Ireną, chociaż początkowo zdawałam sobie sprawę, że to od niej nie będzie żadnego pożytku. Chciałam ją nauczyć gotować, ale to się nie udało. Ona nie chce. Mówi, że gotowanie to bezsensowna działalność, na którą nie chce marnować swojego czasu. Po pracy chce odpoczywać, a nie bawić się garnkami. Dla niej jest łatwiej kupić coś w kuchni lub zamówić jedzenie do domu. Wraca z pracy i od razu pogrąża się w telefonie. Ma wystarczająco dużo wolnego czasu, więc to po prostu lenistwo. Ale szkoda mi syna. Ile on może siedzieć na suchym chlebie? To na pewno nie jest zdrowe.

Ostatnio syn zaczął u mnie jeść kolację. Każdego dnia po pracy przyjeżdża, bo w domu w lodówce nie ma nic do jedzenia. Nie może już patrzeć na kiełbaski i produkty gotowe. Na początku nie zdawałam sobie sprawy, że wszystko jest tak poważne. Kiedy przychodziliśmy do niej w odwiedziny, zawsze były obładowane smakołykami. Ale potem syn powiedział mi, że żona zamawia całe jedzenie w restauracji i przekłada je do domowej zastawy stołowej.

A co będzie, gdy urodzi się dziecko? Czy też będzie je karmić makaronem? Mój syn zarabia tylko “na muszlę” z taką żoną. Gotowanie w domu jest o wiele tańsze niż kupowanie gotowych potraw. Bez sensu jest kłócić się z przyszłą synową, bo ma swoje zdanie na temat gotowania. Lepiej jest dostarczyć jedzenie mojemu synowi niż psuć z nią relacje. Nie sprawia mi to trudu, ale przecież nie jestem wieczna. Tak, mogłabym w ogóle nic nie robić, ale to przecież mój własny dziecko. Nie mogę na niego patrzeć, jest tak wychudzony. Na przyszłą synową wcale się nie gniewam. Co ma do tego? Syn wiedział, kogo bierze za żonę, więc nie ma sensu rościć żadnych roszczeń. Skoro nie chce okazywać miłości i troski w ten sposób, nie mogę jej zmusić. A tak w ogóle, nie rozumiem, jak można nie lubić gotować. Wydaje się, że jestem kobietą z innej epoki.

A co Wy o tym sądzicie? Czy kobieta powinna gotować dla swojego mężczyzny?”

Spread the love