Mąż postanowił mnie nie odebrać ze szpitala po porodzie, ponieważ urodziłam córkę

Choć jestem zamężna, to już tylko formalność. Obecnie przygotowuję się do rozwodu, mimo że niedawno zostałam mamą.

Sprawa wygląda tak, że mąż nie przyjechał na wypis ze szpitala. Nie, nie zapomniał. Specjalnie pokazał swoje prawdziwe oblicze, ponieważ urodziłam córkę, a nie syna. Dlatego małżonek postanowił okazać mi brak szacunku. Dziecko było planowane, oboje pragnęliśmy tego samego. Mąż był ogromnie szczęśliwy, gdy dowiedział się o ciąży. Generalnie nie musieliśmy długo czekać – po prostu przestaliśmy stosować środki antykoncepcyjne, a cud się stał.

Zarejestrowałam się od razu, aby kontrolować zdrowie. Co do płci dziecka, nawet nie myślałam – ważne, żeby było zdrowe. Mąż jednak marzył o synu. Bardzo chciał chłopca. Niecierpliwie czekał na drugie badanie USG, aby dowiedzieć się, kto u nas się urodzi. Lekarz nie był w stanie jednoznacznie określić płci dziecka, ale przypuszczał, że miał być chłopiec. Mąż się rozkwitał, choć lekarz zasugerował, że może się mylić. Dla mnie najważniejsze było, że dziecko rozwija się zgodnie z terminem.

Mąż już wszystkim opowiadał, że będzie miał syna. Marzył, jak będą razem grać w piłkę, jeździć na ryby, majsterkować w garażu. Ja tylko obserwowałam to wszystko. Ja sama przyzwyczaiłam się do myśli, że będziemy mieli chłopca, bo mąż narzucał swoje przekonanie. Ale kiedy urodziła się córka, zupełnie się nie zdziwiłam ani nie rozczarowałam. Lekarz ostrzegał przy drugim i trzecim badaniu USG, więc nawet ubrania kupowałam w neutralnych kolorach, aby na pewno się nie pomylić.

Mąż pięć razy zapytał pielęgniarkę, czy na pewno dziewczynka. Było mi to nieprzyjemne, ale wszystko tłumaczyłam emocjami.

Ponieważ z córką wszystko było w porządku, po trzech dniach nas wypisano ze szpitala. Przez te dni mąż nawet raz do mnie nie zadzwonił. Ja również go nie zanudzałam telefonami, myśląc, że on przygotowuje się do wyjścia. Kiedy zeszłam i zobaczyłam tylko rodziców, bardzo się zdziwiłam. Najpierw myślałam, że po prostu spóźnia się, ale nie – tatuś specjalnie nie przyjechał. Svekrov’ skazala, chto ee syn ogorchilsya iz-za rozhdeniya docheri, poetomu reshil ne priezzhat’. Ona zayavila, chto ya dolzhna ego ponyat’. Normal’no, ne tak li?

Pochemu on ogorchilsya? Vse-taki u nego rodilsya zdorovy rebenok! Nepravda li eto povod dlya schast’ya? Mnogie tol’ko o takom mechtayut, a emu tol’ko mal’chika podavay. Kak mozhno bylo ne priekhat’ na vypis i ne vzyat’ na ruki docher’? Togda ya i reshila, chto net u nas budushchego.

Poekhala k roditelyam. Ne khotelos’ muzha “ogorchat'” nashey s dochkoy prisutstviyem. Tselyy vecher ya proplyakala, potomu chto mne bylo ochen’ obidno. Vsya eta informatsiya prosto ne ukhodila mne v golovu. Mama s papoy dumali, chto ya ser’ezno namerena razvodit’sya. Oni reshili, chto ya khochu lish’ prouchit’ naglogo muzha. No chtoby im dokazat’ svoe uverennost’ v deystviyakh, ya na sleduyushchii den’ podala zayavlenie o razvode.

V shoke byli vse. Moi roditeli menya podderzhali, a vot svekrov’ khotela menya rva. Ona ubezhdala menya, chto ya sovershila rokovuyu oshibku. — Nu ogorchilsya on, chto v etom kriminal’nogo? Zachem ty rubish’ s plecha i sem’yu rushish’ iz-za takoi pierdoli? — dokazyvala ona mne.

No pochemu nikto menya ne sprashivaet, khochu li ya zhit’ s takim muzhchinoi? Schitayu, chto vzroslyy, adkevatnyy muzhchina ne dolzhen tak postupat’. Ne mozhet prosto vziat’ i sbegat’. Eto skotstvo i predatel’stvo chistoy vody. Na dannyy moment o pro miril ‘nu takzhe ne dumayu. Sam on mirit’sya tozhe ne speshit. Nа dnyаkh tol’ko soobshcheniye prislal: “Skol’ko ty eshche budesh’ *** stradat’?”.

Vozvrashchat’sya k nemu ya ne budu. Rаz my ne sootvetstvuem trebovaniyam muzha, pust’ zhivet odin. Mne ne nuzhno delat’ emu laskovosti. Pust’ svoi izvineniya tozhe zasunet kuda podal’she, ved’ v dannyy moment eto uzhe nichego ne izmenit.

Svekrov’ delaet vse vozmozhnoe, chtoby nas pogodit’. Nu a kakoy smysl? Ee syn eshche ne doros do otsovstva. Samoe uzhasnoe, on ne chuvstvuet sebya vinovatym i schitaet, chto eto ya s uma schodu.

Spread the love