Tak, teściowa zawstydziła nas na urodzinach! To wszystko jej chciwa i leniwa natura
Sytuacje zdarzają się różne, że ludzie zapraszają gości na swoje przyjęcia, a potem proszą po drodze kupić to wino, to owoce, to tort, to kiełbasę, to jeszcze coś innego. Tylko po to, żeby się zdawało, jakoby zapomnieli zupełnie.
Karolina i Piotr przygotowywali się do wyjścia na urodziny. Ciocia Piotra obchodziła swoje urodziny.
Para właśnie wychodziła z domu, a tu zadzwonił telefon. Ciocia opowiadała przez telefon, że za chwilę przybędą do niej goście, a ona nie zdążyła jeszcze dokończyć wszystkiego, co zaplanowała. Dlatego prosiła Piotra, żeby po drodze wjechał do supermarketu i coś dokupił. Bo brakuje składników do sałatek i jeszcze wiele innych rzeczy.
- Oczywiście, kup obowiązkowo tort! I kilka butelek dobrego wina! – dodała na koniec ciocia.
- Ciekawy rozwój sytuacji! Jak ona w ogóle przygotowywała się do swoich urodzin, skoro nawet nie kupiła jeszcze produktów? Kiedy planuje robić sałatki? Na miejscu? Przy gościach? Przecież to jubileusz! Czy ma już jakieś doświadczenie życiowe? Wszystko powinno być przemyślane! Kto zaprasza gości, jeśli kompletnie nie jest gotowy ich przyjąć? – oburzyła się Karolina.
- Teraz co robić? Przecież nie zepsujemy jubileuszu cioci! Trzeba pomóc, skoro o to prosiła. W końcu to nie obcy człowiek. Teraz zrobimy zakupy po drodze. To nie potrwa długo. – odpowiedział Piotr.
Małżonkowie wjechali do supermarketu, kupili tort, wino i wszystko inne, o co prosiła ciocia.
Po przyjeździe do jubilatki wręczyli swój prezent, wniesiono produkty. Okazało się, że przyjechało już więcej niż dziesięć osób, a wszyscy siedzą przy pustym stole.
Ciocia zaczęła się spieszyć, mówiąc, że zaraz będzie gotowe.
- Jeszcze kilka minut i będziemy świętować przy wspaniałym stole!
Goście usiedli wokół stołu w oczekiwaniu na jubilatkę i jej przysmaki.
I wtedy w stroju urodzinowym i radosna jubilatka przyniosła przekąski, dwie butelki wina i tort. Tylko to, co przywieźli Karolina i Piotr.
Wszyscy siedzieli w milczeniu, nie wiedząc, co powiedzieć. Przecież zostali zaproszeni na jubileusz, a jubilatka zachowywała się jak studentka, która nikogo nie oczekiwała.
Ale ciocia, nieskrępowana, kontynuowała:
- Na ciepło mam tylko ziemniaki! Praktycznie sobie z nimi nie poradziłam! Tyle roboty było dzisiaj! Tyle! Jeśli ktoś chce ziemniaków, mogę przynieść. Na balkon wychłodziłam. Nic nie zdążę zrobić dzisiaj! Tyle zamieszania! Smacznego! Jak mówią, radzimy sobie z tym, co mamy!
Od tego dnia małżonkowie nie jeżdżą już do cioci na święta. Przyjeżdżają ze swoimi produktami i prezentem, przekąszają to, co sami przywieźli, i wracają do domu.
