Jeśli potknęliście się o kamień na swojej drodze, warto się zatrzymać i zastanowić

Czasami Anioł Stróż kładzie kamień pod naszymi stopami. Kładzie podnóżek. Nie kamień – kamyk. I upadamy. I oczywiście złościmy się lub płaczemy. To bolesne i bolesne.

Anioł dmuchnie na ranę, otrze łzy – jesteśmy jego dziećmi. Nie ma znaczenia, ile mamy lat. I powie, że to było konieczne.

Straciliśmy uwagę, przestaliśmy zwracać uwagę na znaki drogowe, pobiegliśmy, na łeb na szyję… I tak, abyśmy nie rozbili sobie głowy lub innych cennych części ciała, abyśmy nikogo nie potrącili, abyśmy nie sprawiali poważnych kłopotów, anioł nas zatrzymał. Nie mógł wyciągnąć ręki i krzyknąć w żaden inny sposób. Nie słyszeliśmy ostrzeżeń, nie widzieliśmy znaków!

Kiedy ciężka beczka stacza się ze zbocza, podkłada się pod nią korek. Nie ma innego sposobu, aby ją przytrzymać.

Po niewielkiej nierówności trzeba się zatrzymać. I rozejrzeć się. I zajrzeć w swoje dusze: może ulegliśmy chciwości? Może ulegliśmy nałogowi? Może ogarnęła nas pycha? Co nami kieruje?

I musimy się rozejrzeć. Może jesteśmy wśród wrogich ludzi? Może biegniemy w złą stronę? A przed nami nie jest kamyk, lecz przepaść?

Mały kłopot zwiastuje wielką porażkę. To starożytny omen, Rzymianie zostawali w domu, jeśli wychodząc z domu potknęli się o kamień. To zwiastowało pecha.

Wystarczy spojrzeć na siebie i rozejrzeć się dookoła. Oto dwie zasady po drobnym niepowodzeniu. I odłóż poważne sprawy, uporządkuj swoją uwagę. I czysty umysł.

Łatwo jest przewidzieć upadek kogoś, kto od dawna porusza się szybko i płynnie. Kto ma niewiarygodne szczęście.

Trzeba otrzeć łzy i podziękować za kamyk. Wykonać kilka ćwiczeń uważności. Powściągnąć dumę. Skonsultować się z dobrymi, doświadczonymi ludźmi. Sprawdzić cel! I zwolnić.

I kontynuuj swoją drogę, nie oddalając się zbytnio od Anioła. Dobrze jest mieć go u swego boku. A on potrafi wrzucić kamyk na czas.

Spread the love