Jak tylko syn się ożenił, zaczęłam namawiać synową, żeby z nami zamieszkała, bo mamy z mężem duży dom. Naprawdę nie chciałam zostać sama na starość, marzyłam, że się zgodzi, ale moja synowa jest dziwna

Szczerze mówiąc, teraz zupełnie nie rozumiem żony mojego jedynego syna.

Moja synowa, Irena, z jakiegoś powodu zdecydowała, że wzięcie kredytu na jednopokojowe mieszkanie to świetny pomysł w dzisiejszych czasach. Od samego początku starałam się dobrze jej wytłumaczyć i przekonać, że w domu u nas z mężem jest dużo miejsca dla wszystkich.

Powiedziałam też mojemu synowi Piotrowi, że jesteśmy starzy i nie będziemy im przeszkadzać. On nie ma rodzeństwa, więc nie będzie nieporozumień, a i tak odziedziczy wszystko po nas.

A synowa nadal nie chce się zgodzić na zamieszkanie z nami w żadnym z naszych mieszkań. Chce wziąć kredyt, żeby kupić własne mieszkanie, mieć własny dach nad głową, być niezależną i jedyną panią w swoim domu.

Przecież kiedy mój mąż i ja odejdziemy, nasz syn odziedziczy nasz duży dom i po prostu nie ma nikogo innego, komu mógłby go zostawić. Nie widzę więc najmniejszego sensu, aby brali na siebie tak duże długi i kredyty i przepłacali bankowi duże odsetki, które są dla nich sporą sumą pieniędzy.

Przecież kiedy mój mąż i ja odejdziemy, nasz syn odziedziczy nasz duży dom i po prostu nie ma nikogo innego, komu mógłby go zostawić. Nie widzę więc najmniejszego sensu, aby brali na siebie tak duże długi i kredyty i przepłacali bankowi duże odsetki.

Moje próby rozmowy z Piotrem nie powiodły się tylko dlatego, że syn we wszystkim słucha żony i nawet jeśli się z nią nie zgadza, to milczy. Jej wola jest wielokrotnie silniejsza od jego, w ich rodzinie o wszystkim decyduje kobieta, tak po prostu jest. I choćby nie wiem jak się starał z nią rozmawiać, ona w ogóle nie chce go słuchać w tej kwestii, skoro synowa ma własne zdanie.

Czasami myślałam o tym, żeby porozmawiać z rodzicami synowej, ale ona jest sierotą i po prostu nie mam z kim porozmawiać, bo nie ma kto jej doradzić.

Mamy z mężem dość tłumaczenia im różnych rzeczy, są dorośli, niech sami decydują.

Wiem tylko, że nie raz będą tego żałować, ale będzie już za późno, bo będą mieli duży dług, który mój syn będzie musiał spłacać przez bardzo długi czas. Jest mi po prostu bardzo przykro, że marnują tyle pieniędzy, które idą w błoto.

Irena mówi, że chce mieszkać osobno, twierdząc, że tak będzie lepiej dla nas wszystkich, bo prędzej czy później nasze relacje się pogorszą.

Ale ja i mój mąż jesteśmy spokojnymi ludźmi, mamy jednego syna i na pewno chcemy, żeby im było dobrze.

Może mam jeszcze szansę przekonać ich, że jest inaczej?

Spread the love