Jak nie zwiesić rąk i przetrwać, kiedy zostajesz zdradzony przez osobę, z którą spędziłeś 33 lata?
Zawsze ufałam Jerzemu i nawet nie przyszło mi do głowy podejrzewać go o zdradę. Ale on wbił mi nóż w plecy.
Chciałam wrócić do rodzinnej wsi na święta noworoczne. Tak bardzo chciałam tam być. Czy mogę? – z jakiegoś powodu nawet się nie zastanawiałam po tych słowach. Rozumiałam, że Jerzy zapomniał już o swoim dzieciństwie i chciałby do niego wrócić. Chociaż nie chciałabym pozostać sama na Sylwestra.
Przyjechał przed Bożym Narodzeniem. Ale jest sam do siebie podobny. Chodził ponury, myślał o czymś, próbowałam go rozweselić, spróbowałam go pocieszyć, ale był w chmurach. Po Bożym Narodzeniu oznajmił, że się ode mnie rozwodzi. Straciłam mowę i nawet nie zapytałam, o co chodzi. A on sam mi wszystko opowiedział.
Kiedy powiedział mi, że planuje odwiedzić swoją rodzinną miejscowość, napisała mu jego szkolna miłość, Marta. Poinformowała, że chciałaby przypomnieć sobie przeszłość, porozmawiać i zaprosiła na Sylwestra do swojego rodzinnego miasta. On tam pobiegł. Po przyjeździe między nimi znowu wybuchły uczucia, a Jerzy zrozumiał, że chce żyć z nią. Dodał, że jestem według niego złą gospodynią i złą żoną. A Marta, w porównaniu ze mną, jest prawdziwą damą. Czy zastanawiał się nad tym długo, może po prostu oszalał. Krótko mówiąc, teraz jest szczęśliwy z nią.
Mąż mnie nie słuchał, nie zwracał uwagi na moje argumenty. Przypominałam mu, ile lat spędziliśmy razem, co przeszliśmy. Po prostu składa pozew o rozwód i od razu udaje się do swojego szczęścia.
Odjechał tam. Po miesiącu znalazłam się w sądzie. Tam sędzia odczytał list napisany przez Jerzego. Wysłał mnie jako obrzydliwą żonę i okropną osobę. Postanowiłam złożyć apelację i wytłumaczyć sędziemu, jakie jest prawdziwe stan rzeczy. Czekam na orzeczenie.
Czuję się okropnie, serce boli, psychika jest zachwiana. Myślę o Jerzym od rana do wieczora. Wydawało się, że zachowywał się normalnie, nic nie zapowiadało nieszczęścia, tyle lat żyliśmy spokojnie. Byłam szczęśliwa, a on także. Czy to tylko tak mi się wydawało? Jak uczucia mogą zniknąć w jednej chwili po tylu latach? Skąd taka niechęć? Przecież nie zrobiłam mu nic złego.
Czy te trzydzieści lat nic mu nie mówią? A co z dziećmi, wnukami? Wspieraliśmy się nawzajem, wierzyliśmy w miłość, budowaliśmy razem przyszłość. Nie mogę się pogodzić z tą sytuacją. Wciąż wierzę, że się opamięta. Czyżby poszedł do końca?
