Smutna prawda autorki Elizabeth Farrell: “Nie nauczyliśmy dzieci być szczęśliwymi”

Codziennie rano, gdy widzę setki młodych ludzi, którzy wypoczęci udają się do pracy w korporacyjny “Krainę Zombi”, myślę o szczęściu. Albo raczej o wielkim kłamstwie o szczęściu, które nasze pokolenie zmusiło swoje dzieci uwierzyć. Najstraszniejszą “usługą niedźwiedzia”, jaką im świadczymy, to nie tylko wygórowane ceny mieszkań, które teraz nie mogą sobie pozwolić na zakup, i niebezpieczne odpady na całej planecie, które będą musieli posprzątać. To kłamstwo, że każdy musi być szczęśliwy.

Wpajamy naszym dzieciom dosłownie, że szczęście to naturalny stan człowieka, niezbędny warunek jego życia. Tym samym sprawiliśmy, że są nieszczęśliwe.

Korzeń zła tkwi w zamieszaniu pojęć. Mamy fałszywą koncepcję tego, czym jest szczęście i jak je osiągnąć. Powiem od razu: nie mam pojęcia, która droga prowadzi cię do szczęścia. Ale z pewnością wiem, jakich dróg nie warto podążać. To właśnie one prowadzą pokolenie dwudziestolatków po fałszywym świecie błyszczących zdjęć na Facebooku, od upojenia alkoholowego do fotela psychoterapeuty i z powrotem.

Statystyki mówią nam, że obecne młode pokolenie ma skłonności do trzech chorób zwanych “kredytem”, “jedzeniem” i “alkoholem”. Weźmy na przykład moją rodzinną Australię: średni poziom zadłużenia mieszkańców wynosi średnio 14,1%, ale jeśli spojrzymy na młodzież (w wieku 24-35 lat), to już ponad 20% z nich ma kredyty. Ponad połowa wszystkich Australijek źle się odżywia i mało się rusza; w grupie wiekowej 16-24 lat to aż 72%. Jeśli chodzi o alkohol, to prawie co piąty Australijczyk powyżej 14 roku życia spożywa go w ilościach szkodliwych dla zdrowia, a jeśli chodzi o ilość kaca, młodzież dawno przewyższyła wszystkie poprzednie pokolenia. Futurolodzy przewidują temu pokoleniu “nieśmiertelność za życia”, podczas gdy ono robi wszystko, aby je skrócić. Jeśli im się to uda, będzie to pierwszy taki przypadek w historii. Skąd to depresja, picie, niezdrowe nawyki?

Bardzo prosto: przekazaliśmy im, że szczęście polega na konsumpcji. Uznaliśmy, że jeśli nie dostajemy tego, czego chcemy, to stajemy się nieszczęśliwi. Czyli jeśli dostaniemy to, czego pragniemy, to staniemy się szczęśliwi! Podczas gdy w rzeczywistości po zaspokojeniu podstawowych potrzeb, z każdym spełnionym pragnieniem stajemy się coraz nieszczęśliwsi. Dlaczego? Ponieważ pragnienia nie są stałe, satysfakcja szybko przechodzi, a między szczęściem a zadowoleniem można postawić znak równości.

Nie ważne, jakie są nasze pragnienia – nowa modna torebka, przystojny chłopak z hollywoodzkim uśmiechem czy kolejna porcja tiramisu – są one bardzo podstępne. Pragnienia pojawiają się, gdy czegoś nam brakuje, a większość satysfakcji przypada na oczekiwanie. Szczyt następuje w chwili, gdy dostajemy to, czego pragniemy. A co potem? Nieunikniony spadek. Satysfakcja minęła, zostawiając nadmiar: na półce w szafie, w łóżku lub na twoim talii.

Ale to nie wszystko. Naprawdę nie potrzebujemy prawie niczego z tego, czego nam niby brakuje. Pragniemy otrzymać nie sam przedmiot; chcemy nim pochwalić się, wywołać zachwyt otoczenia. Większość pragnień ma charakter prestiżowy. Nie wierzysz? Wówczas przeprowadź wyimaginowany eksperyment: wyobraź sobie coś bardzo cennego. Na przykład suknię od projektanta, obiad w superdrogiej restauracji lub luksusowy samochód. Teraz wyobraź sobie, że nikt nigdy się nie dowie, że to wszystko masz. Czy naprawdę jest warte zachodu?

W starożytności skromność uważana była za cnotę, a udawana przepychanina była potępiana, ponieważ prowadziła do wielu grzechów: zazdrości, obżarstwa, chciwości, pychy. Ale wszystko się zmieniło. Teraz, jeśli jakieś wydarzenie nie wywołuje natychmiastowej ekscytacji na mediach społecznościowych, to jakby w ogóle się nie wydarzyło. Ludzi bardziej interesuje, jak zrobić dobre zdjęcia i zdobyć więcej lajków niż samo wydarzenie. Jak można lepiej siebie zaprezentować – oto, co jest cenione dzisiaj. Pycha i próżność stały się cnotami, a skromność – wadą.

Być może to nie jest takie straszne? Ale statystyki samobójstw i epidemia depresji mówią nam coś przeciwnego. Może warto spojrzeć wstecz, wszystkie recepty już istnieją. Platon i Arystoteles różnią się w wielu kwestiach, ale obaj uważali, że jedynie dobre życie czyni człowieka szczęśliwym. W 1621 roku Robert Burton w swoim doskonałym dziele “Anatomia melancholii” proponował taki przepis: “Nie bądź samotny, nie bądź pusty”. A przecież sami to wiecie. Znajdź przyjaciół i zaangażuj się w coś.

Jesteśmy nieszczęśliwi, dopóki jesteśmy uwięzieni w samych sobie, podążamy za własnymi małymi pragnieniami. Szczęście sprawia nam wyjście poza granice własnej osobowości, dołączenie do czegoś większego.

Lekarz i filozof Raymond Tallis tworzy hierarchię ludzkich pragnień: na niższym poziomie są jedzenie i dach nad głową, na następnym jest zaspokojenie przyjemności, na trzecim – aprobaty i statusu. Czwarty, górny poziom to sztuka, życie duchowe i misja. Jest oczywiste, że im niższy poziom, tym pragnienia są prostsze, łatwiej je zaspokoić i szybciej przemijają. Stałe szczęście pojawia się dopiero na najwyższym piętrze. Radość może przynieść jedynie zaspokojenie wyższego rzędu głodu: poszukiwanie sensu.

Dokładnie tego nie potrafiliśmy wytłumaczyć naszym dzieciom. Szczęście nie da się kupić. Nie przychodzi, gdy zaspokajamy swoje pragnienia, dostajemy to, czego pragniemy, kupujemy przedmioty, czerpiemy przyjemność. Szczęście to nie jest prawo. To nie jest towar. (A być nieszczęśliwym lub smutnym – to nie jest przestępstwo). Szczęście to skutek uboczny celowych poszukiwań sensu życia. Jeśli masz szczęście, zrobisz z tych poszukiwań swoją pracę, jak to robił Platon, który uważał filozofię za najszlachetniejsze zajęcie.

Zadowolenie z infantylnych pragnień to nie szczęście. Ludzie, jak i całe kultury, muszą rozwijać się od najprostszych pragnień do bardziej skomplikowanych, dopóki nie dotrą do wyższego celu, a wraz z nim przyjdzie szczęście. Będzie dużo lepiej, dzieci, jeśli przestaniecie myśleć o budowaniu kariery i spróbujecie związać swoją pracę z waszymi przekonaniami. To będzie bardziej korzystne dla was. W końcu chcecie być szczęśliwi?

Autor: Elizabeth Farrell, 59 lat, pisarka, wykładowczyni, felietonistka “The Sydney Morning Herald”.

Spread the love