“Przez już dwa pełne miesiące, nasza urocza teściowa zagościła pod naszym dachem, z uśmiechem zaznaczając swoją stałą obecność”: Choć mój mąż upatruje w tym wspaniały pomysł, moje odczucia przeciwstawiają się temu poglądowi

Od dwóch miesięcy trwająca sytuacja związana z moją teściową staje się coraz bardziej trudna do zniesienia. Nie tylko zamieszkała u nas, ale wydaje się, że ma zamiar tu pozostać na stałe. Zaskoczeniem było dla mnie, że mój mąż całkowicie zaangażował się w pomysł wspólnego zamieszkania z matką i teraz razem naciskają na mnie. Nie chcę narażać naszej relacji na konflikty, ale wydaje się, że zbliża się moment, kiedy będę musiała podjąć trudną decyzję.

Sytuacja zaczęła się dwa miesiące temu, kiedy teściowa trafiła do szpitala z urazem kręgosłupa. Jej stan był na tyle poważny, że nie mogła żyć samodzielnie – nawet z łóżka nie potrafiła wstać bez pomocy, a wykonywanie codziennych czynności, takich jak zakupy, gotowanie czy sprzątanie, było niemożliwe. Wtedy podjęliśmy z mężem decyzję, że przyjmiemy ją do naszego mieszkania. Owszem, nie byliśmy zbyt blisko z nią związani, ale nie było mowy, żeby zostawić osobę w takiej sytuacji samą sobie.

Przez pierwszy miesiąc była to pełna opieki praca – pomagałam jej wstać, przynosić rzeczy, karmić, a także wykonywać zastrzyki i inne czynności związane z jej stanem. Na szczęście pracuję zdalnie i mogłam czasami zrobić sobie przerwę, by pomóc mamie mojego męża. Jednak muszę przyznać, że nie ukrywam swojego zirytowania tym obrotem spraw.

Nie mieliśmy dotąd bliskiej relacji z teściową, więc dla mnie była to osoba zupełnie obca, którą nagle musiałam opiekować się w pełnym zakresie – od umycia po podanie posiłku. Niemniej jednak, zdając sobie sprawę z trudnej sytuacji, podjęliśmy to wyzwanie.

W miarę upływu czasu, jej stan się poprawiał. Zaczęła stopniowo odzyskiwać sprawność, mogła wstawać z łóżka, poruszać się z chodzikiem, a nawet samodzielnie jeść. Wydawać by się mogło, że ostatecznie wrócimy do normalności i przewieziemy ją z powrotem do jej mieszkania. Na to właśnie czekałam.

Jednak zamiast tego, teściowa zaczęła mówić o dziwnych rzeczach. Stwierdziła, że w jej wieku każdy dzień może być ostatnim i dlatego nie powinna mieszkać sama. Wspomniała o tym, jak dobrze jej się tu u nas układa, o naszym codziennym kontakcie. Mój mąż, jej syn, starał się radzić sobie z jej kaprysami, jednak przychodził tylko wieczorem. Ja, z kolei, spędzałam z nią całe dni. Rozumiem, że jest starszą osobą i choruje, ale nie potrafię zrozumieć, dlaczego zachowuje się wobec mnie tak, jakbyśmy były sobie obce.

W pewnym momencie teściowa zaproponowała coś, co dla mnie jest niemal niewyobrażalne. Zaproponowała, że sprzeda swoje mieszkanie, my sprzedamy nasze i razem kupimy dom, w którym będziemy wszyscy razem zamieszkiwać. Wyliczała zalety takiej sytuacji, jak to będzie wygodne i korzystne dla wszystkich. Miała pomagać mi w opiece nad dziećmi, kiedy wyzdrowieje, gotować dla nas i wiele innych rzeczy.

Najtrudniejsze jest to, że mój mąż zaczął poważnie rozważać ten pomysł. Próbował mnie przekonać, że to wspaniała okazja, bo przecież marzeniem wielu jest mieszkać w własnym domu. Ja jednak nie mogę odnaleźć się w tej wizji – zamieszkiwanie z teściową przez wiele lat nie brzmi dla mnie zachęcająco. Mój mąż może przyzwyczaił się do jej cech i widzi to przez pryzmat synowskiej miłości, ale dla mnie to zbyt duża próba.

Obecnie czekamy na naszą decyzję, ale mamy diametralnie różne zdania. Jeśli ulegnę, czuję, że moje życie stanie się koszmarem. Dwa miesiące z nią w jednym mieszkaniu wystarczyły, aby poczuć, że tracę swoją przestrzeń i intymność. Jeśli zgodzę się na to, prawdopodobnie czeka mnie kolejny rok pełen stresu i konfliktów. A teraz, nie jestem pewna, czy jestem gotowa na to wszystko. Będzie mi łatwiej wziąć rozwód teraz niż w przyszłości, kiedy będę skrajnie zestresowana i niepewna swojej przyszłości.

Spread the love