Krystian przez trzy dni nie nocował w domu. Powoli szedł do swojego domu, zastanawiając się, co powie swojej żonie. “Najważniejsze” – myślał – “to trzymać się z dala od kuchni, żeby ona nie wzięła w ręce patelni”.
Mężczyzna przez trzy dni nie pojawiał się w domu. Teraz, wracając do rodziny, Krystian z przerażeniem myślał o tym, co go czeka, jak przyjmie go żona tym razem. Im bliżej podchodził do domu, tym bardziej się stresował.
Krystian zdawał sobie sprawę, że tym razem wszystko będzie inaczej. Nie tak, jak wcześniej. Ale jak dokładnie, nie mógł powiedzieć. Czuł tylko, że wszystko będzie inne. A jak – nieznane. I to nieznane rodziło w jego duszy niepokój.
“Już widać dom” – myślał – “jeszcze kilka przystanków i koniec. Idę tak szybko. Trzeba zwolnić krok. Przecież specjalnie nie pojechałem tramwajem. Żeby nie znaleźć się w domu tak szybko. Żeby przeciągnąć godzinę rozliczenia. Poszedłem pieszo.
Myślałem, że przejdę wszystkie dziesięć przystanków, zmęczę się i uspokoję. O nie! I nie zmęczyłem się, a wręcz bardziej zdenerwowałem. Nieznane czeka na mnie w domu. Przerażające nieznane.
Krystian zwolnił krok. Z boku wydawało się, że jest mu źle i dlatego porusza się tak wolno. Dwie kobiety, które przechodziły obok, zapytały, czy wszystko w porządku i czy potrzebna pomoc.
– Wszystko w porządku u mnie – odpowiedział Krystian, patrząc z zainteresowaniem na opiekuńcze twarze współczujących obywateli. – Ale dziękuję wam, pani. Obecnie taka uwaga dla obcych ludzi to rzadkość.
“Interesujące kobiety” – pomyślał. – “Ech! Gdyby nie teraz, a trzy dni temu zapytałyby mnie o moje zdrowie. Miałbym co im odpowiedzieć. A w obecnym stanie, co mogłem im powiedzieć? Nic.
Te trzy dni wyczerpały mnie całkowicie. Zupełnie nie mam sił. Pozostało tylko marzyć. Ech, nie wpadłem na myśl zapytać o telefon. O czym myślałem? Tak nie można, oczywiście. Tracę grunt. Oto, co oznacza zmęczenie.
Krystian ciężko westchnął, spojrzał ponownie przed siebie i powoli ruszył w kierunku budynku, napotykając na niego nieznane, które go przerażało.
Szedł już półtora godziny. W ciągu ostatniej pół godziny pokonał odległość siedmiuset metrów i teraz stał przy swojej klatce schodowej.
“Jeśli Paulina mnie naprawdę kocha” – uspokajał siebie – “wybaczy mi”.
Ale od razu pojawiały się przeciwności w myślach.
“A jeśli nie ma już miłości?” – myślał. – “Jeśli to wszystko tylko sobie wymyśliłem. Jeśli to mi się tylko wydaje, że nadal mnie kocha. Co wtedy? Ojej. Lepiej nie myśleć. Lepiej wierzyć, że miłość istnieje. Że naprawdę istnieje. Przecież było coś między nami, co wspominasz z delikatnym smutkiem, z wdzięcznością! Czy mogła to wszystko zapomnieć w ciągu tych trzech dni?! Albo jednak mogła?”
Przypomniał sobie, jak pół roku temu, w listopadzie, wrócił do domu w taki sam sposób.
Jaki to nawyk od razu krzyczeć i rzucać się wszystkim, co wpadnie pod rękę. Patelnia, garnek, noże, widelec! Ale… cóż… czy mogę narzekać na los? Pozostałem przy życiu. I to jest dobre. Tym bardziej, że sam jestem winien.
Dlaczego wtedy natychmiast poleciałem do kuchni. W końcu wiedziałem, że tam jest wiele rzeczy takich ostrych i kłujących, i innych, niebezpiecznych dla zdrowia. Ale mnie można było zrozumieć. Chciałem zjeść. Oto i od razu pobiegłem do kuchni. A oto ona. Nawet nic nie zdążyłem powiedzieć. Ale tym razem będę mądrzejszy. Do kuchni nie pójdę. Dopóki nie porozmawiamy o wszystkim, z korytarza ani kroku. Nie-nie!”
Krystian wszedł do klatki schodowej i nacisnął przycisk windy. W tym czasie do klatki schodowej weszła sąsiadka.
– Boże – cicho wymówiła, zobaczywszy Krystiana. – Ty, czy coś?
– Ja – odpowiedział Krystian. – A dlaczego patrzy pani na mnie taka zdziwiona?
– Więc to ty, Krystian… Już trzy dni, jak… zaświeciłam dzisiaj za ciebie świeczkę.
– Jaką świeczkę? – nie zrozumiał Krystian. – Co trzy dni?
– Jak cię nie stało – odpowiedziała.
– Jak to? Skąd wzięłaś, że zmarłem?
– Twoja Paulina powiedziała. Gdy trzy dni temu ją o ciebie pytałam, ona odpowiedziała
– Co odpowiedziała?
— Już cię nie ma, powiedziała.
— No widzisz. A ja oto żyję. Zdrowy i cały.
— A gdzie przez te wszystkie dni byłeś?
— Cóż… Pracowałem.
– No tak, no tak. Pracowałeś. Od razu zrozumiałam. Jeśli trzy dni, to albo zmarłeś, albo pracowałeś. A ty wyglądasz na to, że pracowałeś.
– Pracowałem.
Drzwi windy się otworzyły. Krystian i jego sąsiadka weszli do środka.
— Tylko, Krystian, nie mów Paulinie od razu, że pracowałeś – powiedziała, naciskając przycisk swojego piętra.
– Dlaczego?
– Nie uwierzy. Mnie tak można. Jestem obcą osobą. A jej lepiej nie trzeba. Pamiętasz, co się działo ostatnio.
– Pamiętam. Jak to zapomnieć.
— Przecież sam mówiłeś, że pracowałeś? Tak?
– Tak, jakby.
— No widzisz. To wymyśl coś lepszego.
— A co mam wymyślić. Już w ogóle nie ma czasu.
— Nie wiem, co – odpowiedziała, wychodząc na swoim piętrze. – Tylko nie mów o pracy. Nie przejdzie.
Wyszła z windy, a Krystian pojechał wyżej.
— Paulina – powiedział delikatnym głosem Krystian, wchodząc do mieszkania.
W odpowiedzi była cisza.
„Czyżby jej nie było? – pomyślał Krystian. – Nie może być. Jest już szósta. Powinna być w domu”.
Przeszedł przez całe mieszkanie i uważnie się rozejrzał. Nawet wyszedł na balkon. Nie było Pauliny.
– No i wszystko! – radośnie zawołał Krystian. – Aż się bałem. Wszystko jest znacznie prostsze. Teraz – do kuchni, głodny jestem, ale brakuje sił. Pewnie Paulina już dużo nagotowała. Teraz zjemy, a potem coś wymyślę w kwestii, gdzie byłem te trzy dni.
W kuchni na niego czekała kolejna niespodzianka. Nic nie było ugotowane. A lodówka była pusta.
— Jak to jest? – oburzył się Krystian. – Mężczyzna wraca po długiej nieobecności, a w domu nie ma jedzenia. Wrażenie, że mnie tu wcale nie oczekiwano. A jeśli ja te trzy dni ciężko pracowałem? Co wtedy? Przecież ona nie wie, gdzie byłem. Dlaczego więc nic nie ugotowała?
Krystian postanowił zadzwonić do żony. I po raz pierwszy w te trzy dni włączył swój telefon. Wybrał numer. Ale kontakt z żoną okazał się niemożliwy.
„Z jednej strony to dobrze, że nie mogę się do niej dodzwonić – pomyślał Krystian. – To pomoże mi wyjaśnić, dlaczego nie poinformowałem jej dotąd, gdzie byłem. Bo nie dodzwoniłem się. Ale z drugiej strony – to jest dziwne”.
Krystian wyszedł do przedpokoju i dopiero teraz zauważył, że lustro jest przykryte obrusem. Krystian zsunął obrus i… Nie zobaczył swojego odbicia.
„Zmarłem – pierwsza myśl, która mu przyszła na myśl. – sąsiadka miała rację. Ale dlaczego mnie wtedy widziała? A może ona też nie żyje? Dlatego mnie zobaczyła?”
W ciągu pięciu minut do mieszkania wróciła Paulina. Zastała męża siedzącego na podłodze ze zbitym wyrazem twarzy i patrzącego w lustro.
— Dlaczego usiadłeś na podłodze? – zapytała Paulina.
Krystian spojrzał na żonę.
– Widzisz mnie?
– Widzę.
— A dlaczego nie odbijam się w lustrze?
— Bo go tam nie ma. Rozbiło się trzy dni temu. Została tylko rama. Ja zbierałam odłamki i zawiesiłam ramę. Ramka jest ładna. Stara. Teraz takie nie robią. Szkoda wyrzucać.
— A myślałem, że umarłem.
Paulina zmarszczyła brwi i spojrzała surowo na męża.
– Nie zrozumiałam – powiedziała. — Co ty myślałeś? Wychodzi więc, że cię trzy dni nie było w domu? Czy jak?
– Teraz wszystko wyjaśnię, kochanie – powiedział Krystian. — To nie to, o czym myślisz.
Krystian zabrał się do wyjaśniania, ale Paulina nie chciała nic słuchać. Zdecydowanym krokiem poszła do kuchni. Po dźwiękach dochodzących stamtąd Krystian zrozumiał, że Paulina szuka czegoś ciężkiego. Być może, tak jak poprzednio, wróci z patelnią.
„Następnym razem wyjaśnię – pomyślał Krystian, wychodząc z mieszkania. – Niech najpierw trochę się uspokoi”.
I dopiero gdy Krystian opuścił klatkę schodową, dotarło do niego, że Pauliny też nie była w domu przez te trzy dni. Zdecydowanym krokiem wrócił do klatki schodowej. Ale po minucie wyszedł z niej.
„Nie – pomyślał. – Dziś wystarczy wrażeń. Jutro porozmawiamy. Ale gdzie ona była, ciekawe wiedzieć? Z drugiej strony, co tu jest ciekawego. Jestem pewien, że była u matki. Gdzie by jeszcze mogła być? Chociaż nie. Obejdziemy się bez domysłów. Wszystko jest już jasne. Była u matki i koniec rozmowy”.
Kiedy Krystian wymyślił, gdzie była przez te trzy dni żona, poważnie zastanowił się, gdzie on sam był i co jutro powie Paulinie.
