Syn postanowił przeczekać u mnie ciążę swojej żony, ale nie pozwoliłam. Niech żyje z nią.

Wysłałam syna z powrotem do swojej żony w ciąży. Co to za pomysł – zmęczył się mieszkać z nią. A kto ją wziął za żonę? A dziecko? No niech teraz odpowiada, bo jak tylko jest trochę niewygodnie, to od razu ucieka.

Syn ma dwadzieścia dziewięć lat, a synowa dwadzieścia jeden. Mówiłam, że znalazł sobie dziewczynę, która mu pozwoli jeszcze pobalować, ale syn tylko się uśmiechał.

A oto się uśmiechnął. Synowa i tak była zbyt zapalczywa, a teraz na tle hormonalnych wybuchów stała się fontanną emocji.

Jej ciąża jest trudna. Nudzi się, płacze,  zmiana nastrojów. Ale to wszystko to cena za dziecko, nie jest jedyną, która przez to przechodzi. I mój syn też nie jest jedynym mężczyzną, który ma żonę w ciąży.

Słucham i synowej, która skarży się na syna, i syna, który skarży się na żonę. Słucham wszystkich, ale nie rozdaję rad, wszystko się poukłada, po prostu trzeba przetrwać ten okres.

Sama ciąża dla mnie była bardzo trudna. Ale mój mąż nawet nie miał myśli, by uciekać do swojej mamy. A ona by go też nie wpuściła, jeszcze by go zbesztala za tchórzostwo. Miałam dobrą teściową, waleczną.

Syn zaczął przyjeżdżać na kolację do mnie, mówił, że żona źle znosi zapachy, a on ma ochotę normalnie się najeść. Nie miałam nic przeciwko. Co ja, syna nie nakarmię czy co? Jeszcze wysłucham teraz, co tam u niego się dzieje w życiu, w pracy. Wyrażę współczucie.

Ale potem zaczął u mnie nocować. Raz został, mówiąc, że synowa pojechała do matki na wizytę, potem drugi raz. A potem przyjechał w ogóle z bagażami. Mówi, że zostanę u ciebie, mamusiu, dopóki moja nie urodzi, bo nie mam już sił na jej zachcianki, pretensje i łzy.

Wysłuchałam go, nakarmiłam kolacją, a potem wystawiłam za drzwi. Przecież tego jeszcze brakowało! Żona cierpi w ciąży, a on tu u mnie schronienie szuka.

Syn, oczywiście, próbował się oburzać, ale obiecałam mu przytulić patelnią, jeśli nadal będzie mówił głupoty. On ma swój dom i żonę, niech do niej wraca.

Zmęczył się, widzicie! A ona się nie zmęczyła? Potrzebuje wsparcia teraz, a on u mamy pod spódniczką chować się będzie.

A dziecko się urodzi, to znowu do mnie przybiegnie? Niemowlę to też jest nie lada wyzwanie. Tam i kolki, i ząbki, i bezsenne noce.

Nie był przygotowany na takie trudności? To nie trzeba było zakładać rodziny, teraz trzeba wytrzymać. Ta kobieta nosi jego dziecko, a on u mamy się ukrywa.

Upomniawszy go, skrytykowałam i odesłałam do domu, obiecując, że jak się dowiem, że znowu gdzieś uciekł od żony, to przyduszę go moimi rękoma, żeby nie hańbił rodziny.

Dzwoniłam do synowej, nawet nie wiedziała, że mąż prawie uciekł. No i nie chciałam mówić, żeby jej nie smucić. I nie chciałam dawać powodu do kłótni.

Syn obraził się, nawet na kolację nie przychodzi. No myślę, jeszcze się opamięta. A ja uważam, że wszystko dobrze zrobiłam.

Spread the love