Przez 16 lat kelnerka obsługiwała w kawiarni nieuprzejmego klienta. Dopiero gdy przestał przychodzić, ujawniła się cała prawda
Codziennie przez szesnaście lat weteran II wojny światowej, Walter Sword, chodził do tej samej kawiarni w swoim rodzinnym miasteczku Brownsville. Bez względu na to, czy była słoneczna pogoda czy ulewny deszcz, stary zawsze siadał na tym samym miejscu. Wszystko to czas kelnerka, Melina Salazar, go obsługiwała.
Walter był nieprzyjemnym klientem. Ciągle narzekał i był niezadowolony. Kawę podawano mu już zimną, a omlet był niedosolony. Nerwy wielu kelnerkom nie wytrzymywały jego kaprysu. Tylko Melina spokojnie i nawet z uśmiechem witając weterana. Salazar dbała o Sworda jak o swojego ojca, wytrzymując jego wywody.
Ale potem Sword przestał przychodzić. Dziewczyna martwiła się o stałego gościa. Wtedy wpadła jej w ręce miejska gazeta. Tam w dziale nekrologów przeczytała, że osiemdziesięciodziewięcioletni Walter Sword zmarł śpiąc w swoim domu kilka dni temu.
Kelnerka szczerej szkoda była starego. Przecież cała jego chamskość i narzekanie wyjaśniały się tym, że przez wiele lat był samotny. Żałując, Melina myślała, że już nigdy nie usłyszy tego imienia. Ale to dopiero się zaczynało.
Następnego dnia po smutnej wiadomości, do kawiarni przyszedł nowy klient. Wcześniej Salazar go nie widziała. Ale obcy przyszedł nie na przekąskę. Szukał właśnie Meliny. Okazało się, że był prawnikiem. W jego obowiązkach było wykonać ostatnią wolę zmarłego Sworda.
Dziewczyna długo nie mogła zrozumieć, co jej do tego, prosta kelnerka. A wtedy prawnik opowiedział coś, przez co u Meliny opadła szczęka. Stary postanowił wynagrodzić jej za dobroć i pobłażliwość do niego. Walter pozostawił w spadku Melinie pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Ale to okazało się nie wszystko. Weteran wojny miał samochód. Od tej pory należał do dobrej kelnerki.
Okazało się, że przez wszystkie te lata Sword chodził do kawiarni tylko dla niej. Była jedyną, która mogła go zrozumieć. Salazar była tą, która spokojnie znosiła jego narzekania.
Historia Meliny i Waltera po raz kolejny dowodzi, że uśmiechem, dobrocią i troską można roztopić nawet lodowe serce.
