Powiedziałabym nawet, że szkoda ci pieniędzy na mnie! – Obraziła się moja przyjaciółka, gdy powiedziałam, że nie przyjdę na jej ślub

– Wydaje mi się, że żal ci pieniędzy na mnie! – Obraziła się moja koleżanka, gdy powiedziałam, że nie przyjdę na jej ślub.

Wydaję się, że jeszcze jestem młoda, ale czasami zachowanie moich rówieśników szokuje mnie tak bardzo, że mam ochotę zacząć pouczającą lekcję – młodzież nie szanuje pieniędzy i żyje dniem. Moja babcia też czasami tak burczała.

Niedawno moja dobra przyjaciółka ogłosiła, że wychodzi za mąż. Trochę też znam jej narzeczonego. Choć zazwyczaj rozmawiamy tylko wśród naszej dziewczęcej drużyny, udało mi się kilka razy spotkać jej przyszłego męża.

Zwykły chłopak. Nic nadzwyczajnego. Nie bogaty, ale też nie żebrak. Zwyczajny.

A jeśli szczerze, teraz znalezienie dobrej i dobrze płatnej pracy dla niedawno skończonego studenta nie jest takie łatwe. W naszej firmie wszyscy mają około dwudziestu trzech lat. Więc jeśli masz stabilną pracę, to już jest plus.

A z bliskich przyjaciółek żadna jeszcze nie wyszła za mąż. A oto Lidka jest pierwsza! Zaprosiła nas wszystkie na ślub. Dosłownie dzień po tym, jak jej oświadczył się. Wtedy jeszcze nie było wyznaczonej daty ani miejsca.

No, ślub to ślub, myślałam wcześniej. Wielu ludzi się żeni, nic niezwykłego. Ale ostatnio Lidka zadzwoniła do mnie, żeby podzielić się znowu ekscytującymi przygotowaniami do ślubu. I zaczyna bardzo poważnie opowiadać, że zamierzają wziąć kredyt na ślub.

Dobrze by było, gdyby to był po prostu kredyt, ale ona zamierza go wziąć tylko na siebie. Okazało się, że narzeczony nie dostanie kredytu na taką sumę. Jego pensja jest niska, a firma, w której pracuje, ma niewielką stabilność.

Oczywiście, zapytałam, o jaką sumę chodzi, skoro narzeczony został odrzucony przy próbie ubiegania się o ten kredyt. Przyjaciółka powiedziała, że czterdzieści tysięcy. A dla naszego miasta to ogromna suma.

– Och, czemu się martwisz? Goście podarują nam pieniądze, spłacimy większość kredytu od razu. A potem rozliczymy się stopniowo z resztą.

Czterdzieści tysięcy za dwa dni świętowania? To nie mieści się w mojej głowie. Tyle pieniędzy można wydać na restaurację, kupić samochód, a na resztę wyjechać na wakacje. I to wszystko zamiast po prostu tworzenia pozorów bogactwa przed tłumem ludzi.

Ale to, co mnie najbardziej szokuje, to że ona chce wziąć na siebie ten kredyt. Przed ślubem! Jeśli chcesz kredyt na ślub, to weź sumę, którą będziesz w stanie ewentualnie sama spłacić w razie czego. Albo weźcie oboje, dwa kredyty na mniejsze sumy.

Jaki sens ma branie tak wielkiej sumy kredytu, zwłaszcza z zastrzeżeniem, że twój przyszły mąż nie będzie miał z tym kredytem żadnego związku. Wszystko to powiedziałam mojej przyjaciółce. Ale dostałam tylko coś w stylu: “Kochamy się nawzajem.”

– Ale niczego nie rozumiesz! Moja suknia kosztuje tylko cztery tysięcy. On też musi kupić sobie dobry garnitur. Plus wydatki na restaurację, fotografa, operatora. I Darek też wydaje swoje pieniądze na ślub. On sam będzie kupował wstążki, balony i tort.

Oto równe wkłady! Kredyt na czterdzieści tysięcy i balony. Ale potem padło zdanie, które szczególnie mnie zaszokowało:

– Poza tym już spisaliśmy listę gości. Nie będziemy zapraszać jakichś biedaków. Tam będą normalni ludzie. Powinni podarować dobre sumy. Więc niepotrzebnie rozpędzasz się. Spłacimy kredyt z tych pieniędzy.

Wtedy zapytałam, jaką kwotę narzeczona spodziewa się znaleźć w kopercie? Przecież ja też mam tam być.

– Cóż, 1000-2000 złotych.

– Wiesz, Lidka, nie będę mogła przyjść na wasze wesele. Nie mam tyle pieniędzy, żeby tyle podarować.

Na co Lidka się rozzłościła i powiedziała, że “mogłaby powiedzieć, że żal mi pieniędzy na najlepszą przyjaciółkę” i odłożyła słuchawkę.

Więc wychodzi na to, że mam wręcz pokryć moje prawie polowe wynagrodzenie w kopercie, żeby raz smacznie zjeść, potańczyć i wziąć udział w bezsensownych konkursach?

Teraz moja przyjaciółka jest obrażona na mnie. Ja patrzę na to wszystko z ironią. Dobrze, że wszystko się wyjaśniło teraz, a nie na weselu, kiedy przyszłabym z moim banknotem 200 złotych, który planowałam podarować jako prezent.

To ja rozumiem, że może chcieć pięknego święta, jak na balu u Kopciuszka, ale jako dorosła osoba jestem kompletnie zaskoczona taką skalą w naszym małym mieście i małych pensjach.

Spread the love