Póki mąż nie przepisze na mnie przynajmniej jedno mieszkanie, możesz nawet nie marzyć o wnuku” – takie warunki postawiła synowa.
Żona mojego syna postawiła mu warunek, że nie będzie mieć dzieci z nim, dopóki on nie przepisze na nią jedne z dwóch mieszkań, które posiada. Mówi, że musi zabezpieczyć siebie i dziecko na wypadek rozwodu, bo różne sytuacje się zdarzają, a ona nie ma ochoty wracać z dzieckiem do rodziców. I syn poważnie zastanowił się nad tą propozycją.
Początkowo nie byłam zachwycona Iloną. Przyjeżdża taka dziewczyna, trójka dzieci w rodzinie, ona najstarsza, pracuje w jakiejś niepewnej firmie i zarabia grosze.
Od razu było wiadomo, dlaczego tak się upiera przy moim synu. On ma mieszkanie – dwupokojowe po zmarłym ojcu, z którym byłam w rozwodzie, i drugie mieszkanie po babci, odmówiłam na jego rzecz dziedziczenia.
Ma też własny samochód, do tego dobra praca. Doskonała opcja dla takiej dziewczyny.
Śpieszyła się do USC, jak na pożar. Myślałam nawet, że już jest w ciąży, dlatego tak się spieszy, ale z dzieckiem było jeszcze ciekawiej.
Mieszkają razem od czterech lat. Jej krewni zaczęli często przyjeżdżać w odwiedziny. Przyjeżdżają na gotowe, nawet słoików z konfiturami nie przywożą, choć mają własny ogród. A kto za to płaci? Mój syn i płaci.
Synowa pracuje w swojej firmie, zarabia same grosze, ale na sobie nie oszczędza. Jej mąż jej nie ogranicza, to ona się nie wstydzi. Ale jakoby w domu coś robi. Nie ma tam dużego bałaganu, gotuje całkiem nieźle. Już nawet przyzwyczaiłam się, że mój syn wybrał sobie taką parę, jak przyszło pytanie o dzieci.
Minął piąty rok, nie ma problemów mieszkaniowych, synowa nie robi kariery, już odpoczywali wszędzie tam, gdzie chcieli. Po co ciągnąć? To pytanie zaczęłam stawiać synowi.
Na początku żartował, bo widzę, że ten temat stał się dla niego bolesny. Postanowiłam zapytać już bez żartów. Może coś nie wychodzi, może potrzebne jest jakieś leczenie.
Syn kilka razy się odwracał od rozmowy, ale ja nalegałam. To przecież lata idą, Ilona nie staje się młodsza.
Nalegałam, ale syn opowiedział, w czym problem. Okazało się, że od pół roku on myśli nad oświadczeniem Ilony, że urodzi dziecko dopiero wtedy, gdy jedno z dwóch mieszkań zostanie przepisane na nią.
Skąd taki pomysł? Jedna rzecz, gdy mieszkanie jest przepisane na dziecko, a tu na osobę, która dzisiaj jest żoną jednego, a jutro drugiego.
- Tak, na początku ja też tak to odebrałem, ale teraz myślę, że w jej słowach jest jakieś ziarno prawdy. Bo jeśli się rozstaniemy, to dziecko pozostanie z matką. A gdzie ona pójdzie? Do rodziców? Tam jej nie za bardzo wyczekują. I ja też bym nie chciał, żeby się tam wybrali – dzielił się swoimi myślami syn.
Oto tak. Ona już myśli o rozwodzie, a syn przekazuje jej słowa. Ale nie myśli, że dopiero wtedy, gdy on przepisze na nią mieszkanie, ona będzie całkiem wolna i się rozwiedzie z nim. Syn pozostanie bez mieszkania i bez dziecka.
W ogóle temat rozwodu trzeba omawiać, gdy już jest rozwód, a tak nie uciekniesz od wszystkiego. Życie jest takie, że wszystko może się zdarzyć.
Powiedziałam synowi, że nawet nie myślał o pójściu na ustępstwa wobec tej dziewczyny. Chce normalnej rodziny – niech rodzi dziecko, nikt jej jeszcze nigdy nie oskarżył o niewłaściwe zachowanie wobec niego.
Nie chce rodzić “tylko tak” od męża – niech zbiera rzeczy i odchodzi na wszystkie cztery strony, niech dalej szuka. No widzisz, mieszkanie przepisz na nią.
Boi się rozwodu – niech myśli, jak utrzymać małżeństwo, a nie stara się zdobyć więcej. Tym bardziej za takie warunki – zamienię mieszkanie na dziecko.
