Jarosław tak marzył o synu, że odszedł od swojej żony do sąsiadki. Ale po paru latach znowu zapukał do drzwi swojej byłej żony

– Olu, jak mogłaś odebrać mojego męża? Przecież my, ile lat żyliśmy jako dobrzy sąsiedzi, odwiedzaliśmy się nawzajem. To nie mieści mi się w głowie… A Sławek, no cóż, zawsze pomagał ci w gospodarstwie.

– No, pomógł mi… W gospodarstwie…

– Nie wierzę, że mógłby mi to zrobić… Nie, nie. Powiedz, że to nieprawda.

– Chciałabym, żeby to było nieprawdą. W ogóle nie planowałam drugiego dziecka, tym bardziej od mężczyzny będącego w związku małżeńskim.

Julia i Sławek pobrali się siedem lat temu. Małżeństwo nie było wcześnie, Julia miała wtedy trzydzieści lat, Sławek – dwadzieścia osiem. Jak tylko się pobrali, Sławek powiedział:

– Chcę syna! Nie, lepiej dwóch! A co z tego? U jednej z moich babć były bliźniaki, u drugiej – trojaczki.

Czas płynął. Para była szczęśliwa, ale dzieci nie było. Julia była spokojną i łagodną osobą, nigdy nie narzekała na swój los, uważała, że skoro Bóg ma takie plany, to będą żyć i budować swoje szczęście bez dziecka.

Sławek bardzo kochał dzieci, bardzo cierpiał, że ich małżeństwo z Julią jest bezdzietne. I oto… sąsiadka.

Olga była w separacji, wychowywała ośmioletniego syna Pawła. Były mąż Oli, utrzymywał ich całkiem nieźle. Mieszkali w dość dużym mieście, w prywatnej posesji, czasami potrzebne były męskie ręce. Sąsiad Sławek nigdy nie odmawiał pomocy.

W międzyczasie Sławek wrócił z pracy. Obecność Olgi w ich domu go nie zaniepokoiła. Obie kobiety milczały.

– Przeszkadzam wam? – uśmiechnął się Sławek.

– Ale jakie tu mogą być tajemnice? Co? Gratuluję ci! – z trudem powstrzymując łzy, powiedziała Julia. – Twoje marzenie się spełni – wkrótce zostaniesz ojcem.

– Julia! Wybacz mi! Chociaż… rozumiem, że nie mam na to usprawiedliwienia.

– Nie oskarżam cię – ciężko westchnęła Julia. – Wiem, jak marzyłeś o synu. A ja, widzisz, jak…

Julia poszła zbierać rzeczy męża. Sławek coś chciał zaprotestować, gdy wręczyła mu torbę z rzeczami. Ale ona wyprowadziła ich oboje na ganek i zamknęła za nimi drzwi. Ona tylko przez okno obserwowała, jak mężczyzna niechętnie podążał za Olgą.

Julia bardzo cierpiała z powodu samotności. Tym bardziej, że mąż mieszkał obok, widziała go codziennie przez płot. Między Julią a Olgą, jak dziwne by to nie było, pozostały całkowicie normalne relacje, nie było żadnej wrogości. Na byłego męża Julia nie była obrażona.

Jeśli coś się psuło w domu Jiuli, albo gdy bardzo pilnie potrzebna była męska pomoc, wzywała byłego męża. Sławek nigdy nie odmawiał. Znajdował czas, przychodził, usuwał awarie. Olga nie wywoływała skandalów z tego powodu.

Sławek marzył o synu i mówił wszystkim, że nazwie go Pawłem. Ale urodziła się dziewczynka. Tego samego dnia przyszedł do byłej żony. Po prostu, żeby podzielić z nią radość, a jednocześnie smutek.

– Głupi jesteś! Co za różnica, kim się urodziło? W każdym razie gratuluję ci! – mówiła Julia, uspokajając. – No i co, że dziewczynka. Córki są pomocniczkami! Będziesz im warkoczyki i kokardki pleść, i w piękne sukienki ubierać…

Tak żyli sobie przyjacielsko, sąsiedzko. Jeśli trzeba było zająć się maluszkiem, Julia nigdy nie odmawiała pomocy. A kiedy Olga z córką niespodziewanie trafiła do szpitala, Julia przychodziła i gotowała obiady dla Sławka i Pawła. Co prawda, o tym nie wspomniano Oli.

Czas płynął, Sławek coraz częściej zaglądał do Julii w gości, siadał na kuchni i milczał smutno. Pewnego wieczoru, po wizycie byłego męża, usłyszała, że u sąsiadów wybuchł skandal, ale nie zwróciła temu uwagi. Wczesnym rankiem, kiedy nie było ani światła, ani gwiazd, ktoś zapukał do okna.

– O matko! – zlękła się Julia, zobaczywszy Sławka na parapecie. – O, coś się stało…

– Wybacz mi – Sławek upadł na kolana i objął ją za nogi, gdy otworzyła drzwi. – Nie mogę już, nie mogę bez ciebie! Nogi same niosą do ciebie. Nie kocham Oli! Moje serce do niej nie leży. Inna sprawa – ty, moja ukochana i droga…

– Wybacz. Tak, chciałem mieć dzieci. To normalne pragnienie każdego mężczyzny! Ale musiałem za to zapłacić. Teraz nie wiem, co mam robić: tam mieszka moja ukochana córka, a tu jesteś ty, moja kochana żona. Chcę zostać z tobą. Przecież mnie nie wyrzucisz?

– Nie wyrzucę.

Wieczorem przyszła Olga razem z córką Anastazją.

– I nie wstyd ci? – wytknęła Sławkowi. – Żeś sobie poradził z dzieckiem? A co z tą trzyletnią dziewczynką?

– Nie zamierzam zostawić swojej córki. Pomogę wam, będę przychodził. Będzie prawie tak, jak wcześniej, tylko tu będę mieszkał.

– Wiedziałam, że to się wcześniej czy później stanie – cicho powiedziała Olga.

Julia, słuchając rozmowy, czuła wyrzuty sumienia, wydawało jej się, że biorąc Sławka, zabiera dziecku ojca.

– Cokolwiek, to wszystko jest niewłaściwe i trudne… – zaczęła mówić Julia, gdy Olga odeszła.

– Mam całą głowę w chaosie. A może rzucimy wszystko i pojedziemy nad morze, odpoczniemy. A my razem z tobą w tym roku mieliśmy nawet urlopy w tym samym czasie. Pojechalibyśmy, przecież po naszym ślubie nigdzie nie jeździliśmy.

– Dobrze… – niepewnie powiedziała Julia.

Po pewnym czasie po powrocie z kurortu Julia poinformowała Sławka że jest w ciąży!

Do szpitala przyjechała z wyprzedzeniem. Mało tego, wiek był już zaawansowany, a do tego jeszcze bliźniaki! Poród był trudny, urodziły się bliźniaki – Paweł i Darek. Dopiero następnego dnia Julia, słysząc głos męża dochodzący z ulicy, zdołała podbiec do okna. Sala była na pierwszym piętrze. Sławek przyszedł razem z córką Anastazją.

– Nawet nie wiem, od czego zacząć – usprawiedliwiał się Sławek jak nastolatek. – Ola zdecydowała wrócić do byłego męża, który mieszka za granicą. Wyjechali razem wczoraj z Pawłem. Ale swojej córki nie oddam, nie pozwolę, żeby ją obcy mężczyzna wychował. Nie pozwoliłem na jej wyjazd za granicę. Ty przecież nie jesteś przeciwna…

– Jak mogę być przeciwna? – przerwała Julia, zmęczona uśmiechając się. – Gdzie dwoje, tam i trójka.

Spread the love