Beata bardzo kochała swojego męża, starała się gotować mu najsmaczniejsze potrawy. Ale jej starania zakończyły się dla męża szpitalem.

Beata wyszła za mąż z wielkiej i czystej miłości. Kochała swojego Andrzeja, a On kochał ją, i wydawało się, że ich szczęściu nic nie może zaszkodzić.
Od razu po ślubie młode małżeństwo wyjechali do odległego miasta, gdzie On będzie budować karierę, a ona będzie o niego dbać.
Kto Ci tam pomoże, podpowie, wesprze!” – zalała się łzami nowo upieczona teściowa, patrząc na zięcia złym spojrzeniem.
Ten od spojrzenia ukochanej teściowej marszczył się jak od bólu zęba i starał schować się za swoją drobniutką żoną. Mimo że było to bardzo trudne, próbował.
Beata była niezłomna. Teraz była dzielną żoną, więc pojadę za mężem i jakoś się na miejscu odnajdzie.
Teściowa jeszcze raz opaliła zięcia spojrzeniem, w którym nie pozostała ani kropelka sympatii, ale nie sprzeciwiła się swojej ukochanej córce, nie ma sensu. Beata była bardzo uparta dziewczyna.
Nawet wyjazd został przesunięty na wcześniejszy termin, aby rzadziej spotykać się z matką Beaty, która teraz spędzała dużo czasu obok córki, pomagając jej pakować się na daleką podróż.
Pewnie gdyby pociągi i inne środki transportu przestały by jeździć, Andrzej poszedłby pieszo, ciągnąc ukochaną żonę na saneczkach. Wszystko, aby nie spędzać zbędnych minut obok teściowej, której spojrzenie było obiecujące i nieprzyjemne, jak u niedobrego niedźwiedzia.
Ale wszystko poszło pomyślnie, i młodzi ludzie wyruszyli w drogę. Andrzeja tam już czekało stanowisko, a Beata postanowiła, że na miejscu się rozejrzy i tam zdecyduje, z czego zacząć.
Szybko okazało się, że może poświęcić siły na rodzenie dzieci lub na prowadzenie domu. W tym miasteczku nie było pracy dla Beaty.
Na razie nie była gotowa na rodzenie, więc postanowiła zająć się domem.
Było to jeszcze ciekawsze zajęcie, jeśli wziąć pod uwagę, że wcześniej Beata się tym nie zajmowała. Mama uważała, że córka jeszcze zdąży się wypracować, dlatego chroniła swoje kochane dziecko.
Beata umiała parzyć kawę, robić herbatę i kroić chleb z kiełbasą, ale na takiej diecie długo nie można było żyć, to oczywiste. Dlatego postanowiła nauczyć się gotować.
Pikantność sytuacji polegała na tym, że w tamtych czasach nie miała dostępu do Internetu ani jakiejkolwiek stałej komunikacji z wielkim światem, gdzie pozostała matka i przepisy na potrawy.
Jednak Beata nie zamierzała się poddawać. Odważnie zawiązała chustkę na głowie, aby włosy nie wpadały jej w oczy, i z wojowniczym zacięciem przyglądała się rozłożonym na stole produktom. Coś na pewno wrzuca się do zupy, trzeba było tylko dowiedzieć się, co dokładnie.
I zaczęła się era eksperymentów. Beata celowo smażyła, gotowała i dusiła, codziennie witając męża z pracy nową porcją kulinarnej sztuki.
Pośród nich był zupa ze śledzia wędzonego z kaszą jęczmienną, duszone marchewki z jajkami i kaszą jaglaną oraz zapiekanka gryczana z serem.
Firmowe kotlety Beaty służyły jako obrona przed napastnikami, a pieczony przez nią kurczak był tak ostry, że wystarczył sam widok na niego, by rozpalić apetyt.
O dziwo, ale Andrzej jadł to wszystko, nie zapominając chwalić starannej żony. Dla tego żeby była szczęśliwa mógł nawet strawić beton.
Oczywiście, Andrzej jadł jej arcydzieła tylko w domu, gdy patrzyła na niego z miłością w oczach. To, co Beata dawała mu do pracy, starał się zutylizować.
Ale kulinarne arcydzieła młodej i niedoświadczonej żony miały także swoje plusy. Rozlany po kątach rosół z wątróbki z brokułami pomógł pozbyć się w biurze karaluchów i myszy. Żaden środek do dezynfekcji nie dawał takiego efektu.
Dzięki ugotowanemu przez nią ryżowi Andrzej zdołał naprawić uchwyt stołu, który ciągle się odklejał. W ogóle, chciał tylko wytrzeć łyżkę, która przykleiła się do ryżu, ale efekt i tak był imponujący.
Andrzej ratował się tym, że jego współczujący koledzy zawsze wołali go do stołu. To dawało Andrzeju siłę do życia i walki z kulinarnymi arcydziełami młodej żony. Ale wszystko na tym świecie kiedyś się kończy. Oto i zapas wytrzymałości żołądka Andrzeja skończył się.
Po kolejnej obfitej kolacji Andrzeju stało źle. Przerażona Beata nie za pierwszym razem, ale wezwała lekarza, który przyjechał i stwierdził, że jest bezsilny, trzeba jechać do szpitala.
W szpitalu surowy, wąsaty lekarz wydał swoje orzeczenie – Andrzej żre jakieś obrzydliwości, przez co kompletnie zepsuł sobie żołądek. Teraz musi pić leki i przestrzegać diety.
“Wiedziałam, że jesz jakieś obrzydliwości w pracy! Oto dokąd cię doprowadziła! Ale nic! Teraz będę dokładnie pilnować twojego jedzenia, nie musisz się martwić” – pouczała go blada żona.
Andrzej przełknął kulę w gardle i spojrzał na swoją żonę. Oczywiście, będzie jadł wszystko, co ona przygotuje, bo tyle się dla niego stara, a on ją tak kocha.
Spread the love